...

środa, 28 grudnia 2016

X. Strach

Do archiwum, przez niedawno otworzone drzwi, wpadły drażniące, poranne promienie słoneczne. Zaczęły padać na postać śpiącą przy jednym ze stołów. Przed nim znajdowała się masa ostemplowanych akt, do których dostęp miał on i kilku ważniejszych urzędników wioski. Jiraiya wszedł do środka i pokręcił głową na ten widok. Szturchnął srebrnowłosego, aby ten wyrwał się ze snu. Niestety nic to nie dało. Miał zbyt twardy sen, aby zwykłe szturchnięcie obudziło go.
— Kakashi obudź się w końcu! — krzyknął nad jego uchem.
Hatake z łoskotem upadł przestraszony na ziemię. Pocierając potylicę rozejrzał się po pomieszczeniu. Natrafiając na postać zasłaniającą słońce rozszerzył oczy.
— Coś się stało? — zapytał zaspanym głosem wstając z ziemi i otrzepując się z kurzu.
— Jest już dziewiąta. Wszyscy cię szukają. Asuma wrócił z misji i ma jakieś ważne informacje. Poza tym kogoś przyprowadził — powiedział białowłosy jednocześnie wzdychając z dezaprobatą.
— Już idę. Są w moim gabinecie? — Nie czekając na odpowiedź ruszył do wyjścia, a gdy już usłyszał twierdzącą odpowiedź Sanina, ruszył biegiem w kierunku budynku administracyjnego.
Po kilku minutach nieustannego biegu znalazł się w swoim gabinecie. Spojrzał się na osoby znajdujące się w pomieszczeniu. Odchrząknął i ruszył do biurka, za którym po chwili zasiadł. Asuma spojrzał się na przyjaciela zmartwiony. Sam nie wyglądał lepiej, ale nie przejmował się tym tak bardzo jak stanem Kakashiego.
— Jak wam poszła misja? Dowiedzieliście się czegoś przydatnego? — zapytał, po czym spojrzał na nogę Asumy. — Masz się, po tej rozmowie, skierować prosto do szpitala. — Widząc minę Sarutobiego pokręcił przecząco głową. — Nie przyjmuje sprzeciwów. To jest rozkaz Hokage. To nie wygląda za dobrze i jakiś lekarz ma ci to opatrzyć.
— Dobrze Hok… Kakashi. — Wziął głęboki oddech. Wypuścił powietrze dopiero po chwili, wykorzystując ten czas na zastanowienie. — Walczyłem z Haną. — Słowa z trudem wydostały się z jego ust.
— Co takiego?! Gdzie ona jest?! — W oczach Hatake było widać złość, ale również zastępujące je przerażenie. Nie widział swojej żony od ponad dwóch tygodni i, mimo że stała po stronie wroga, martwił się co się mogło z nią dziać.
— Uspokój się. Mam kilka informacji, ale najpierw powiem ci co się dokładnie stało. — Usiadł na krześle czując, że przeszywający ból w nodze nie da mu długo ustać. Ino zauważyła to i chciała do niego podejść. Ten jednak zatrzymał ją ruchem dłoni. — Chouji, Ino, wyjdźcie i zostawcie nas samych.
Dwójka niechętnie opuściła gabinet. Asuma natomiast zaczął z dokładnymi szczegółami opowiadać o spotkaniu z Haną jak i Satoshim. Przerwał swoje opowiadanie, gdy dotarł do momentu, gdy kobieta znalazła się w jego ramionach.
— Kazała przekazać ci przekazać pewne informacje.
— Informacje? Mów natychmiast. — Zażądał.
— Zawsze cię kochała i nigdy nie chciała cię skrzywdzić. Zrobiła to, ponieważ Satoshi ich kontroluje. Oprócz niej w organizacji jest Senju, oraz dziesięcioro innych członków. Powiedziała również, że Kankurou nie udało się ubezwłasnowolnić. Twierdzą, że jest zbyt silny. — Westchnął gdy powiedział to wszystko na jednym oddechu. Nabrał ponownie powietrza bo nie skończył swojej przemowy. — Miała mi również podać plany syna Tsunade, ale niestety nie zdążyła. Nagle zniknęła i pojawił się on.
Kakashiego zamurowały pierwsze słowa wypowiedziane przez Asumę. Nie wiedział co o tym sądzić. Kochała i nie chciała go nigdy skrzywdzić? Chciał w to wierzyć, jednak blizna na jego brzuchu mówiła mu co innego.
— Dziękuję za informacje. Niech Ibiki przesłucha tego gościa. Ma moją zgodę na wniknięcie w jego umysł. Niech się z nim nie pierdzieli. Chcę wiedzieć jak najwięcej o tej organizacji. A teraz wynoś się do szpitala i wracaj do żony i dziecka. Mam nadzieję, że będę w stanie dać ci wolne. Przynajmniej do momentu, aż twoja noga się zagoi.
— Oczywiście Kakashi!
Wyszedł z gabinetu i udał się do swojego domu. Zignorował rozkazy Hokage.
— Sprowadź do mnie Kazekage. Powinien być u siebie. Jeżeli tam go nie znajdziesz to zapewne będzie u swojej siostry. — Zwrócił się do ANBU, który przez cały czas stał w kącie pomieszczenia.
Człowiek w masce tylko kiwnął głową, a po chwili na jego miejscu znajdowała się chmura dymu. Kakashi został sam w gabinecie. Miał czas na przemyślenia. Hana pojawiła się ponownie w jego życiu tak nagle, że nie mógł sobie tego w prosty sposób uświadomić. Myślał, że dziesięć lat temu oddała swoje życie. To wszystko było według niego zbytnio zagmatwane. Tak samo wyglądała sprawa z domniemaną śmiercią Satoshiego. Kim było dziecko znalezione podczas tamtej misji? Jeszcze dochodziła sprawa z Sakurą. Odkąd wrócił do wioski, aż do tej pory zbliżyli się do siebie poprzez różne wydarzenia. Doskonale zdawał sobie sprawę, że nie mogło tak być. Jest jego byłą uczennicą a w dodatku on był żonaty, choć myślał, że od dziesięciu lat jest wdowcem. Przetarł dłońmi twarz i westchnął zrezygnowany. W jego życiu działo się zbyt wiele. Było zbyt wiele pytań i zbyt mało odpowiedzi. Dochodziły do tego jego dziwne sny, na które nadal nie znalazł odpowiedzi. Wyciągnął z kieszeni pogniecioną paczkę papierosów. Spojrzał się na nią. Wyciągnął jednego i włożył go do ust, a następnie paczkę niezdarnie wyrzucił do kosza. Wstał zza biurka i podszedł do okna. Oczekując Gaary patrzył się na wioskę. Na ulicach panował spory ruch. Konoha od kilku godzin tętniła życiem, podczas gdy Kakashi spał na niewygodnym stole w archiwum. Zaczął odczuwać tego skutki po przeciągał się, a jego kości strzelały.
Niepostrzeżenie w gabinecie znalazł się czerwonowłosy chłopak w oficjalnym stroju Kazekage. Bez słowa usiadł na kanapie w rogu pomieszczenia. Założył ręce na piersi i czekał aż Hatake powie mu po co go wezwał.
— Kankurou jeszcze się nie złamał. Nie mogą założyć na niego tej techniki. — Gaara spojrzał na niego zdezorientowany. Nie dowierzał tego co usłyszał. — Asuma ze swoją drużyną wrócili dzisiaj rano do wioski. Zdołali pojmać jednego z członków Gekko. Prawdopodobnie również jest pod wpływem techniki Satoshiego.
Kazekage tylko rozszerzył oczy nie wiedząc co powiedzieć. Po chwili jednak przełamał się by coś powiedzieć.
— Czyli jest szansa na to, że Kankurou nie będzie pod wpływem tej techniki i damy radę go uratować? — zapytał niepewnie.
Wstał z kanapy i podszedł do Kakashiego. Widząc papierosa w jego buzi, bez zastanowienia wyciągnął go i zdeptał na podłodze, mimo że nawet nie był odpalony. Prychnął tylko na to.
— Na to wygląda, o ile nie złamie się i nie ulegnie im. Niestety nie wiem co będzie z osobami które są już pod jej wpływem. Nie wiem nawet co to za technika.
— Kakashi, trzeba być dobrej myśli. Damy radę uratować wszystkich, którzy są w władzy Satoshiego. Twoja żona wróci do ciebie. — Podszedł do niego i położył mu rękę na ramieniu by dodać otuchy. — Trzeba po prostu w to mocno wierzyć i starać się z całych sił.
— Dziękuję — wyszeptał z delikatnie uniesionymi kącikami ust. Uśmiech był niezauważalny przez maskę. — Masz może ochotę na ramen?
— Z chęcią bym się wybrał. Dzisiaj jestem na kompletnej głodówce i warto byłoby ją przerwać.
— W takim razie zapraszam cię na Ichiraku Ramen.
Po tych słowach dwójka Kage wyszła z gabinetu i skierowali się do budki z ramen. Gdy usiedli i zamówili swoje porcje zaczęli rozmawiać. To był raczej monolog Gaary, gdyż Kakashi był zbytnio zamyślony by cokolwiek zrozumieć ze słów wypowiadanych przez czerwonowłosego.

~***~

Sakura od kilku godzin dyżurowała w szpitalu. Dopisywał jej tego dnia dość dobry humor, mimo że w wiosce panowała gęsta atmosfera. Atak Satoshiego, śpiączka Tsunade cz pojawienie się Orochimaru spowodowało napięcie wśród mieszkańców Konohy. Właśnie skończyła popołudniowy obchód i zmierzała do swojego gabinetu. Gdy weszła do niego przy oknie stał białowłosy Sannin. Westchnęła na ten widok. Udała się do swojego biurka na którym leżały najnowsze wyniki badań Tsunade. Z racji, że miała dobry humor postanowiła postraszyć Jiraiye. Według badań wszystko było w porządku i blondynka mogła zostać już wypisana do domu. Zmarszczyła brwi w powadze.
— Coś nie tak z Tsunade? — zapytał się niepewnie. Najwyraźniej bał się o swoją ukochaną.
— Słuchaj mnie uważnie. Mam dwie wiadomości. Dobrą i złą. Od której mam zacząć? — spytała i wzięła do rąk kartki z badaniami Sanninki.
— Od dobrej. — Westchnął przeczesując włosy.
— Postanowiłam, że wypiszę Tsunade ze szpitala, gdyż badania wyszły dość dobrze. — Odłożyła papiery i spojrzała się na Sannina. Z trudem powstrzymywała się od śmiechu patrząc na minę Jiraiyi. Wyrażała ona po trochu wszystkie uczucia. Od strachu, przez niepokój, po przerażenie.
— A ta zła? — zapytał jakby nie chciał znać odpowiedzi.
— A więc...Chodzi o Tsunade. Ona…
— No wyduś to z siebie! — krzyknął na nią przerażony.
— Uspokój się. Czy… Tsunade mogłaby z tobą zamieszkać? Przynajmniej na najbliższe miesiące.
— Nie strasz mnie tak kobieto! Miałem ochotę cię rozerwać! — ponownie wyrzucił z siebie. Westchnął i jęknął opuszczając ze zrezygnowaniem ręce. — Co do pytania. Oczywiście, że Tsunade ze mną zamieszka. Nie widzę innego rozwiązania. Pomogę jej dojść do siebie pod względem fizycznym jak i psychicznym. Dlaczego to miała być zła wiadomość? — spytał zdziwiony.
— Odkąd się wybudziła to zdążyła pochłonąć dziesięć dużych porcji ramen. Chyba nadal jest głodna. Poza tym każdy wie jaka Tsunade potrafi być wybuchowa. — Skrzyżowała ramiona na piersiach i podparła się tyłem o biurko.
— Jak widać uczennica przejęła to po niej — burknął pod nosem.
— Co powiedziałeś? — Odepchnęła się od mebla i podeszła do niego. Stanęła do niego bokiem i spojrzała się w widok za oknem. — Nie jestem wybuchowa. — Walnęła go delikatnie w ramię. Przynajmniej wydawało jej się, że to było delikatnie.
— Ała! Właśnie poczułem! — Zaśmiał się z tej sytuacji.
Sakura dołączyła do niego ze swoim słodkim śmiechem. Spojrzała ponownie przez okno i tym razem skupiła się na widoku za nim. Na przyszpitalnym placu zabaw ujrzała utykającego Asumę wraz z Kurenai i ich córeczką Mirai.
— Asuma wrócił z misji?
— Dzisiaj rano. Nie był w szpitalu? Kakashi wydał mu rozkaz udania się tutaj.
— Nie był. A przynajmniej ja nic o tym nie wiem, co jest dziwne bo od jakiegoś czasu wiem wszystko co dzieje się w tym budynku — mruknęła. Podeszła do biurka i wzięła jakieś papiery dotyczące dzisiejszych pacjentów. — Jesteś już wolny. Idę się dowiedzieć czy coś mi umknęło, a przy okazji zaniosę te papiery.
— Dobrze. Do zobaczenia.
— Do widzenia.
Oboje wyszli z gabinetu, ale skierowali się w przeciwne strony. Jiraiya udał się do sali numer pięć a Sakura w stronę szpitalnej recepcji. Złożyła papiery u młodej dziewczyny za biurkiem i zapytała się o przyjętych dzisiaj pacjentów. Gdy upewniła się, że na liście nie znajdowało się nazwisko Sarutobi wybiegła ze szpitala i w nadziei, że Asuma znajduje się dalej na placu zabaw, udała się tam w biegu. Podbiegła do niego i stanęła wściekła kilk centymetrów przed nim.
— Panie Sarutobi, mam do pana bardzo ważne pytanie. Wybiera się pan dzisiaj do szpitala, czy liczy pan na cud samoleczenia się tej nogi?!
— Asuma? Nie byłeś w szpitalu? Dlaczego mnie okłamałeś? — Wtrąciła się się Kurenai trzymając córeczkę na rękach.
— Spokojnie, spokojnie. Po prostu chciałeś spędzić czas z moją rodziną bo ostatnio nie jest mi to dane — burknął. — Wybaczcie mi to zaniechanie — dodał unosząc ręce w geście obrony.
— Masz iść do szpitala, albo nie pokazuj się w domu. Myślisz ty w ogóle?! Gdyby do rany wdało się zakażenie to byś przeleżał w szpitalu przez kilka najbliższych tygodni! — krzyknęła jego żona wyraźnie zdenerwowana.
— Kurenai ma rację. Idziemy do szpitala. Osobiście zajmę się tą nogą.
— Ale…
— Tutaj nie ma żadnego “ale” — przerwała mu Sakura. — Idziemy i nie masz tutaj nic do gadania.
Asuma, będąc pokonanym słownie przez Sakurę i Kurenai nie miał innego wyjścia, jak iść do szpitala. Pożegnał się z żoną i córeczką, które poszły do domu, i poszedł z różowowłosą do budynku medycznego. Tam skierowali się do sali zabiegowej a Haruno zaczęła odwijać niezdarnie zawinięty bandaż, który zdążył nasiąknąć krwią. Rana nie wyglądała za dobrze. Była dość głęboka, więc nie obyło się bez szwów. Na szczęście nie wdało się zakażenie, ale Asuma i tak dostał zastrzyk.
Po zabiegu Sarutobi został przewieziony do wolnej sali. Nie spodobała mu się wizja pozostania w szpitalu, ale pod piorunującym spojrzeniem Sakury po prostu uległ.
Dziewczyna spojrzała na zegarek i zauważając, że jest godzina piętnasta postanowiła udać się do Kakashiego. Chciała poinformować go o tym, że postanowiła wypisać Tsunade. Zostawiła kitel w swoim gabinecie i przy okazji zabrała badania blondynki. Wyszła ze szpitala i skierowała się w stronę budynku administracyjnego wioski. Hokage siedział w swoim gabinecie za biurkiem i popijał zapewne chłodną kawę. Przeglądał jakiej akta.
— Mogę wejść? — zapytała uchylając drzwi do pomieszczenia.
— Tak, tak. Wchodź — powiedział odkładając kawę i papiery. Spojrzał się w jej kierunku. — Sakura, jeżeli chodzi o tamto to ja przepraszam…
— Nie przepraszaj. To moja wina, że jestem niezdarą. — Przerwała mu. — Przyszłam oznajmić ci, że postanowiłam wypisać Tsunade ze szpitala. Jej wyniki są w normie a tutaj masz potwierdzenie moich słów. — Podała mu papiery. Kakashi zaczął je przeglądać marszcząc co trochę brwi.
— Nic z tego nie rozumiem, ale wierzę ci na słowo. To ty jesteś tutaj lekarzem, prawda? W każdym bądź razie, dostajesz zgodę na jej wypis. Przydzielę ludzi do opieki nad nią.
— Poprosiłam Jiraiyę, aby przygarnął ją do siebie na kilka tygodni, albo nawet i miesięcy. Ochoczo się zgodził.
— Dobrze, ale i tak przydzielę dwójkę ANBU do obserwacji okolicy. Nigdy nic nie wiadomo a wolę być ostrożny.
— Niech ci będzie. Im więcej osób będzie jej pilnować tym lepiej. — Zaśmiała się cicho i krótko. Usiadła na kanapie i spojrzała się na półkę stojącą przy jednej ścianie. Nie wiedziała na czym zawiesić oko. — Dowiedzieliście się czegoś o Gekko?
— Nie za dużo. Wiem ile osób jest w organizacji i, że Kankurou nie jest pod wpływem tej techniki. Poza tym Asuma zdołał pojmać jednego z nich. Daliśmy go do Ibikiego.
— A wiadomo coś na temat tej techniki? — zapytała wyraźnie ciekawa całej tej sprawy.
— Niestety nie. Asuma podejrzewa, że dziwne symbole na lewym ramieniu mogą być powiązane z tą dziwną techniką.
— Może Orochimaru będzie coś wiedział — powiedziała niepewnie nie wiedząc jak Kakashi zareaguje na wspomnienie o wężowatym.
— Nie pomyślałem o tym. — Zamyślił się przez chwilę. — Zaraz się do niego udam. Powinnaś już iść. — Zaskoczył tym Sakurę. Oczekiwała wybuchu wściekłości, niżeli czegoś takiego.
— Kakashi, nie powinieneś się zbytnio przejmować tą sytuacją. Wszystko się ułoży i ona wróci.
— Nie jestem tego taki pewien.
Po tych słowach żadne się już nie odezwało. Sakura po kilku chwilach ciszy skłoniła się i wyszła kierując się prosto do szpitala. Musiała przygotować wypis Tsunade i przygotować zalecenia lekarskie dla Jiraiyi.

~***~

Szedł przez ciemny korytarz. Ciemność rozświetlały małe pochodnie na ścianach. Kierował się w stronę lochów w podziemiach. Za nim rozciągały się długie schody, które przed chwilą pokonał. Już niespełna po kilku minutach znajdował się przed pomieszczeniem, w którym zamknięty został Orochimaru. Była to mała klitka z jedną twardą pryczą i malutkim stolikiem z jeszcze mniejszym i niziutkim stołkiem. Na stole znajdowała się świeca, która wypalała się, jednak nadal sprawiała, że pomieszczenie pozostawało w półmroku.
— Co sprowadza do mnie wielkiego Hokage? — Orochimaru wyłonił się z kąta, który pozostawał nieoświetlony. Ukłonił się przed swoim gościem.
— Przyszedłem do ciebie z pewną sprawą. Oczekuje odpowiedzi z twojej strony. Jakiej techniki używa Satoshi Senju?
— Dlaczego miałbym to wam powiedzieć? Umieściliście mnie w lochu. — Prychnął. — A nie miałem złych zamiarów.
— Jeżeli wiesz a nie powiesz to będziesz miał gorsze problemy niż ta klitka. Zostaniesz poddany zapieczętowaniu twojej czakry i umieszczony w pomieszczeniu z przestępcami, samymi mężczyznami. Na twoim miejscu martwiłbym się o swój tyłek. I to dosłownie — powiedział jakby od niechcenia. Sanin przełknął ślinę przestraszony wizją, którą podał Kakashi.
— Dobrze, powiem — mruknął.
— Nie można było tak od razu?
— Technika kontroluje umysł i zachowanie osoby, która jest jej poddana. Osoba jej używająca może mieć maksymalnie osiem osób pod kontrolą. Oczywiście to zależy od kontroli czakry, jak i umiejętności użytkownika. Niestety ma ona swoje słabe strony. Osoba podlegająca żyje maksymalnie dwanaście lat po jej nałożeniu. Nie ma sposobu na uratowanie jej.
— Hana… — wyszeptał przerażony. Liczył w myślach ile minęło od tamtego dnia. Ponad dziesięć lat. Ma maksymalnie półtora roku na jej uratowanie. — Jak zdjąć ją z osoby? — zapytał spanikowany.
— Nie da się. Jedynym sposobem jest zabicie osoby kontrolującej. Jeżeli technika dobiega końca występują pewne objawy. Osoba zaczyna tracić przytomność. To tylko kilkusekundowe wyłączenie, ale po nim odzyskuje swoją świadomość.
— Nie… Nie! Nie! Nie!
Kakashi złapał się za głowę i upadł na kolana. Nie chciał aż tak poniżać się przed Saninem, ale nie dawał już rady. Z jego oczu zaczęła lecieć słona ciecz, a jego maska nasiąkała nią.  Orochimaru podszedł do niego, tym samym zwracając uwagę strażnika, który uważnie mu się przyglądał będąc przygotowanym na ewentualny atak. Ten jednak nie nastąpił, bowiem czarnowłosy uklęknął przed Hatake i położył mu rękę na ramieniu,
— Nie powiem, że wszystko będzie dobrze, bo doskonale wiesz, że tak nie będzie. Nie jestem waszym wrogiem. Udowodniłem wam to wystarczająco zdradzając wam poufne informacje.
Kakashi podniósł tylko głowę z niedowierzaniem wpatrując się w twarz Sanina. Jego zachowanie diametralnie się zmieniło i nikt nie wiedział przez co. Może podziałało postraszenie go umieszczeniem w otwartej celi? Raczej nie. Musiał być tego inny powód.
Wstał powoli i odwrócił się do niego tyłem. Spoważniał.
— Wypuścić i przydzielić małe pomieszczenie w górnych lochach. Mieć cały czas pod obserwacją i każde niepowołane zachowanie zgłaszać. — Wydał rozkaz strażnikowi.
— Oczywiście Kakashi — odpowiedział Yamato salutując. To on był odpowiedzialny za pilnowanie Orochimaru.
Kakashi szybkim krokiem wyszedł z lochów i udał się do swojego gabinetu. Chciał zanurzyć się w pracy, by zapomnieć. Wiedział, że to było niemożliwe, ale miał nikłą nadzieję, że to pomoże.

~***~

Sakura POV

Gdy już skończyłam swoją pracę i wypisałam Tsunade do domu, udałam się do Ichiraku Ramen pod dużą porcję na wynos. Byłam zmęczona i nie chciało mi się już gotować. Po kilkunastu minutach byłam u siebie w domu. Zjadłam ramen, po czym udałam się pod prysznic. Był kilka minut po dziewiętnastej kiedy byłam już ubrana w piżamę. Zrobiłam sobie herbatę i usiadłam na kanapie. Miałam zamiar zacząć czytać książkę, ale może zamierzanie przerwało pukanie do drzwi. Odstawiłam kubek z jeszcze parującym napojem i udałam się w zamiarze otworzenia drzwi. Gdy zobaczyłam kto za nimi stoi, chciałam je czym prędzej zamknąć. Niestety nie udało mi się. Zostałam brutalnie przygwożdżona do ziemi. Nim zdołałam cokolwiek powiedzieć zostałam natarczywie pocałowana. Gdy czułam dalsze jego zamiary, ugryzłam go w język a ten odskoczył.
— Pożałujesz tego suko! — krzyknął uderzając mnie z otwartej ręki w policzek.
Sasuke aktywował swojego sharingana i wprowadził mnie w świat iluzji stworzony specjalnie do tego. Minęło kilka godzin zanim wypuścił mnie z iluzji. Kilka godzin w tamtym świecie, a pięć sekund w rzeczywistości. Nie mogłam się pozbierać po tym co mi zrobił. Z moich oczu zaczęły lecieć łzy, a ja nie byłam w stanie się poruszyć.
— Nie podobało ci się? To może spróbujemy tego tutaj, co? Nie mów, że nie. Jeżeli nie ze mną to z tym pedofilem Kakashim?! — krzyknął na mnie łapiąc za moje nadgarstki.
— Zostaw mnie! — wykrzyczałam z trudem. Próbowałam się wyszarpać, ale był za silny. Wzmocnił swój uścisk i zaciągnął mnie do mojej sypialni.
— Teraz się zabawimy troszkę inaczej, słonko.
Uśmiechnął się w taki sposób, który powodował paraliż. Wiedziałam co zamierza. Moja psychika upadała coraz bardziej. Nie miałam siły się wyrwać. Nie chciałam się mu poddać, ale nie mogłam nic zrobić. Byłam bezsilna a on za silny. Rzucił mnie brutalnie na łóżko. Leżałam na nim z półprzytomnym wzrokiem. On tylko rozpiął guzik od swoich spodni i ściągnął je, pozostając w samych bokserkach i koszulce, która po chwili również zniknęła odsłaniając jego nagie ciało. Dopiero gdy do mnie zmierzał ocknęłam się i sturlałam z łóżka.Szybko wstałam i wyskoczyłam przez otwarte okno.
— Nie uciekniesz mi! Znajdę cię! Słyszysz mnie ty suko?! — wykrzyczał za mną przez okno.
Nie biegł za mną. Nie wiedziałam dokąd iść. Zmierzałam przed siebie. Moje nogi powiodły mnie prosto pod mieszkanie Kakashiego. Nie myślałam długo. Zapukałam w drzwi z rozpaczą w moich ruchach. Po chwili zauważyłam postać zaspanego Kakashiego. Mocno go przytuliłam. Chciałam poczuć się bezpiecznia. Moja psychika upadła praktycznie do końca.
— Sakura, co się stało?
— On… On znowu to zrobił...

-----------------
No i mamy dziesiątkę!
Jeżeli ktoś czyta mnie na wttp to wie, że zawiesiłam pisanie dalej Wbk (stanęłam na 13 rozdziale). Dlaczego? Ponieważ widzę niedoskonałości poprzednich rozdziałów. Chciałabym je na początek poprawić. Prolog był przerzucony na bloga od razu bez poprawiania, co było wielką głupotą ze względu na masę błędów (pisałam go na telefonie i niezbyt zwracałam uwagę na błędy).
Nie musicie się martwić. Mam nadal w zapasie trzy rozdziały, prawda? Pewnie do czasu, aż zrównamy się tutaj z wttp wyrobię się z poprawianiem poprzednich.
Ale najpierw muszę poprawić nieszczęsną chemię...

Nie wyrobiłam się przed świętami (a ten arcik tak pięknie pasował...), ale przed nowym rokiem a i owszem.
Także, chciałabym Wam życzyć szczęśliwego nowego roku. By 2017 rozpoczął się jak najlepiej. Dla autorów dużo weny, a dla osób, które piszą do szuflady... w sumie tego samego, ale i również by odważyli się kiedyś pokazać Nam wszystkim swoje prace.
No! Żegnam was serdecznie.

2 komentarze:

  1. Ja juz jestem na rozdziale 13 u Ciebie wiec zastanawiałam sie czy komentowac czy nie , no ale masz , zebys wiedziala i nas nie zostawila haha :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. Nie zostawię. Nie mam takiego zamiaru. Po prostu potrzebuję przerwy i chwili wolnego czasu by doprowadzić wszystkie obecne rozdziały do stanu czytalności (prolog to kompletne dno. Te błędy mnie przerażają). Także cierpliwości i będzie dobrze. :D Ale cieszę się, że ktoś czyta moje wypociny. :)

      Usuń

CREATED BY
Mayako