...

środa, 22 marca 2017

XI. Wyznanie

Kakashi POV

Dziewczyna siedziała na mojej kanapie i była cała roztrzęsiona. Płakała. Jej oczy były czerwone od nieustającego potoku łez. Cóż mogłem zrobić. Usiadłem koło niej i przytuliłem ją do siebie. Ona się wzdrygnęła i momentalnie odskoczyła. Zaskoczyła mnie tym ruchem.
— Ja...przepraszam... to był odruch — powiedziała dławiąc się łzami.
— Sakura… Powiesz mi w końcu co się stało? Martwię się — powiedziałem łagodnym głosem wstając i kucając przed nią.
— On... On znowu wprowadził mnie w Genjutsu. Tym razem posunął się krok za daleko... — Przerwała. Cieszyłem się jednak z tego, że przestała płakać. — On chciał też to zrobić w świecie rzeczywistym. Udało mi się uciec. — Wbiła swój wzrok prosto w moje oczy.
Coś we mnie pękło. Moje opanowanie odeszło w dal. Nie mogłem mu tego wybaczyć. W końcu to była jego koleżanka z drużyny. Jak mógł dopuścić się czegoś takiego.
— Zabiję gnoja — powiedziałem zaciskając mocno pięści tak, że moje knykcie nabrały białej barwy. — Nie daruję mu tego.
Na twarzy Sakury było widać strach. Teraz już nie wiedziałem czy strach przed nim czy strach przede mną. Uspokoiłem się, aby nie wzbudzać w niej jeszcze większego strachu. Już dość przeżyła w swoim krótkim życiu. Wziąłem jej delikatną dłoń w swoje.
— Wszystko będzie dobrze. Obiecuję. On ci już nic nie zrobi — powiedziałem patrząc w jej oczy.
Musiałem się uspokoić i zacząć racjonalnie myśleć. Jestem Hokage i nie mogę zrobić mu krzywdy. Zwłaszcza, że nie ma innych świadków jak sama Sakura. Tylko nasza trójka wie o tej sytuacji.
— Wyślę ANBU, aby przekazał mu wiadomość, że ma się jutro u mnie wstawić. — Pomyślałem chwilę co zrobić z tą sytuacją.— Wyślę go na misję do wioski dźwięku. Nie będziesz się musiała bać.
— Dziękuję.— Powiedziała ledwo słyszalnie. Bez żadnego ostrzeżenia przytuliła się do mnie. — Dziękuję, że jesteś Kakashi.
Długo nie myślałem. Objąłem ją ramionami i przyciągnąłem bliżej siebie.Uczucie ciepła rozrywało mnie od środka. Czułem się jakbym miał gorączkę. Oparłem brodę na jej głowie, po czym po chwili ucałowałem jej czubek. Poczułem jak się wzdryga, więc ją puściłem. Ona tylko bardziej się wtuliła, zaskakując mnie tym samym. Po chwili poczułem jak moja koszulka przemaka, zapewne słoną cieczą, która wypływa z jej oczu.
— Nie płacz. Wszystko będzie dobrze. Będziesz miała opiekę. Osobiście się tym zajmę.
Podniosła głowę i spojrzała się na mnie. Kciukiem zebrałem łzy, które płynęły po jej policzkach. Uśmiechnąłem się, co było doskonale widoczne, gdyż nie miałem maski. Ostatnimi czasy zaczynała mi coraz bardziej przeszkadzać, ale nadal nie zdejmowałem jej do ludzi.

~***~


Siedziałem w kuchni popijając kawę. Nie spałem w nocy a sen próbowałem zaspokoić już trzecią dawką kofeiny. Piętnaście minut temu wybiła godzina siódma. Kazałem Sakurze zostać u mnie. Chciałem mieć ją na oku, w razie gdyby tamten gnojek próbował coś jej zrobić.Wypiłem ostatniego łyka mojego napoju, umyłem filiżankę i udałem się do mojego pokoju, gdzie spała różowowłosa. Śniły jej się koszmary co mogłem wyczytać po jej wyrazie twarzy i po tym, że cały czas się wierciła. Podszedłem bliżej i ujrzałem, że na jej czole znajdowało się pełno kropel potu. Usiadłem pomału obok niej tak, aby jej nie obudzić. Dotknąłem jej czoła. Było gorące.
— Sakura,sakura. — Mówiłem wolno dotykając jej ramienia.
Dziewczyna momentalnie się obudziła szybko oddychając. W jej oczach ujrzałem panikę i pomału wypływającą ciecz.
— Już,spokojnie. Jestem tutaj. — Przytuliłem ją do siebie a ona nie postulowała. Zaufała mi na tyle, że teraz mogę jej spróbować pomóc.
— Muszę iść załatwić sprawy związane z synem Tsunade. Musisz iść ze mną. Nie zostawię cię samej a nie zostawię cię również pod opieką innych.
— Kakashi ja muszę iść do szpitala. Mam obowiązki .
— Już nie musisz. Shizune jest poinformowana, że masz kilka dni wolnego.
— Nie musiałeś tego robić. Mam obowiązki. Dużo osób na mnie liczy. — Powiedziała lekko zła.
— Tak jak ty liczysz na mnie, że ci pomogę, prawda? — Już się nie odezwała. — To jest prośba, ale może zamienić się w rozkaz. Masz kilka dni wolnego i bez dyskusji bo i tak się nie złamie. Twoje bezpieczeństwo jest ważne.
Puściłem ją a ona poszła do łazienki, zapewne ogarnąć się. Udałem się do kuchni, aby zrobić jej śniadanie. Po kilku minutach wyszła z łazienki w swoich wczorajszych ubraniach, a raczej piżamy. Usiadła przy stole i spojrzała na talerz kanapek. Zaczęła jeść jedną z nich a po kilku minutach wszystkie zniknęły z talerza. W międzyczasie zaparzyłem jej herbatę, którą również wypiła. Udaliśmy się we dwoje do jej mieszkania. Nie puściłbym jej samej a przecież musi się przebrać. Po około godzinie byliśmy już w moim gabinecie. Usiadła na kanapie a ja zacząłem przeglądać papiery.


~***~


W Konosze zbliżała się godzina piętnasta. Kakashi przeglądał raport zgłoszony przez Asumę. Nadal nie mógł przyjąć do wiadomości tego, że Hanie zostało mało czasu. Chciał się z nią spotkać, porozmawiać, wyjaśnić wszystko. Myśli kotłowały mu się w głowie. Nie wiedział co ze sobą zrobić. Miał zbyt dużo spraw do załatwienia a kolejne przychodziły z jeszcze większym impetem. Czuł dziwne uczucie, które odczuwał bardzo dawno temu.Nie wiedział, że znowu powróci. Był to czysty strach. Strach przed utratą bliskich osób. Śmierć ojca, zabicie własnej przyjaciółki,domniemana śmierć jego żony i śmierć najlepszego przyjaciela.Strach był jego największą słabością. Tracił przez niego najważniejsze zmysły. Nie mógł sobie na to pozwolić, nie teraz.Spojrzał z politowaniem na drobną dziewczynę, która postanowiła zdrzemnąć się na kanapie. Od rana nie wypuszczał jej samej z gabinetu. Kroczył za nią jak cień. Po wyrazie jej twarzy można było się domyśleć, że nie pasowało jej to. Uważała, że nie jest mała i da sobie radę. Jednak on myślał inaczej. Przed jego oczami widział załamaną dziewczynę, która w nocy przybiegła do niego, aby prosić go o pomoc.
Wstał zza biurka i podszedł do szafki. Wyciągnął z niej niebieski koc,którym przykrył drobne ciało dziewczyny. Dzień nie był za ciepły. Mimo zbliżającego się lata na niebie można było ujrzeć ciemne obłoki, niczym oczy Hatake. Usiadł za biurkiem biorąc w ręce kubek z już chłodną kawą i biorąc łyka napoju pełnego kofeiny. W pomieszczeniu rozniósł się dźwięk pukania.
— Proszę.— Powiedział na tyle głośno, aby osoba zza drzwi go usłyszała,jednak na tyle cicho, aby nie obudzić dziewczyny.
Do pomieszczenia wszedł chłopak z wysokim końskim kucykiem. Miał w rękach jakieś stosy papierów, zapewne do podpisania przez Hokage. Zamknął drzwi zbyt głośno. Kakashi kazał mu się uciszyć. Shikamaru nie wiedział o co chodzi. Dopiero po chwili zorientował się, że na meblu w kącie gabinetu śpi jakaś osoba.
— Musisz je podpisać. To zaległe raporty z mniejszych misji rangi D i C. —Powiedział głośniejszym szeptem.
Hokage kiwnął tylko głową i przetarł dłonią twarz. Wyglądał na zmęczonego. Z drugiej strony właśnie taki był. W nocy nie spał cały czas czuwając nad dziewczyną. Przyjrzał się wielkiemu stosowi różnorakich raportów. W myślach przeklinał samego siebie, że wydawał w ostatnim czasie tyle drobnych misji.
— Powinieneś odpocząć. — Z jego zamyślenia wyrwał go głos chłopaka. —Spałeś w nocy?
— Nie. Sakura przyszła do mnie. Była roztrzęsiona. — Nie chciał nikomu mówić tego, o czym dowiedział się w nocy. — Czuwałem całą noc nad nią.
— Coś się stało? Może my też jakoś pomożemy? — Zapytał się z widocznym zmartwieniem. — W końcu ma też przyjaciół, prawda?
— To nie takie proste. Nie mogę wam powiedzieć. W odpowiednim momencie zapewne sama wam o tym powie. Teraz.... teraz nie jest na to gotowa.— Powiedział patrząc się na Sakurę, która zaczęła się wiercić. — Znajdź Sasuke i powiedz, że ma do mnie przyjść do mnie za godzinę.
— Coś przeskrobał? — Zapytał z zaciekawieniem. — Raczej nie planujesz teraz jakieś misji.
— Powiedzmy, że planuję. Wysyłam go na przeszpiegi do wioski dźwięku.
-Samego?! — Wykrzyczał zaskoczony decyzją Hatake. — Nie boisz się, że coś mu się stanie? — Powiedział znacznie ciszej, gdy uświadomił sobie, że krzykiem mógł obudzić Haruno.
— Nic mu nie będzie. Jest za silny żeby dać się Gekko. — Z jego oczu można było wyczytać złość. — Przecież to dzięki niemu wygraliśmy wojnę, czyż nie?
— Tak...Ja już pójdę. — Po tych słowach wyszedł z gabinetu po drodze jeszcze raz rzucając spojrzenie na Sakurę.
Kakashi wstał zza biurka i skierował się w stronę kanapy. Ukucnął przy niej i ujrzał, że różowowłosa już nie śpi.
— Ile z naszej rozmowy słyszałaś? — Zapytał się pomagając dziewczynie usiąść.
— Niewiele.Tylko tyle, że Sasuke — Jego imię ciężko przechodziło przez jej gardło. — Ma ruszyć na misję do Dźwięku.
-Wstawaj.Muszę cię gdzieś zaprowadzić przed tym jak on się tu zjawi. Nie chcę żebyś go teraz spotkała, choć wiem, że nic ci nie zrobi.Nie pozwoliłbym na to.
Sakura leniwie zwlekła się z kanapy i stając wyprostowała się. Po całym pomieszczeniu przeszedł dźwięk strzelających kości.Srebrnowłosego przeszły dreszcze. Nie lubił tego dźwięku.
— Dokąd mnie zaprowadzisz? — Spytała się, po czym głośno ziewnęła.
— Do Jirayi i Tsunade. — Odpowiedział z uśmiechem który ukrył za maską. — Chodź.Mamy mało czasu.
— Już idę. — Powiedziała przeciągając słowa. Zachowywała się niczym Shikamaru. Wszystko było takie upierdliwe.


Po kilku minutach wędrówki dotarli pod mieszkanie Sannin'a. Mieszkał na uboczu wioski, więc było tu o wiele mniej ludzi. Weszli do budynku i zapukali w jedne z drzwi. Otworzył im zaspany Jiraiya w puchowym, różowym szlafroku i kapciach w króliczki. Kakashi wraz z Sakurą zaśmiali się z ubioru białowłosego.
— Nie chcę wiedzieć co robisz w takim stroju w środku dnia. —Powiedział między spazmami śmiechu.
— Ha ha ha... Bardzo śmieszne. — Wywrócił oczami i otworzył szerzej drzwi, aby mogli wejść. — Wejdźcie.
Kakashi przepuścił Sakurę i wszedł za nią. Skierowali się do salonu,gdzie ujrzeli blondynkę w nie najlepszym stanie. Siedziała na kanapie. Miała podkulone kolana opatulone własnymi ramionami. Jej oczy były spuchnięte i czerwone — prawdopodobnie od płaczu. Włosy spięte w dwa kucyki były w jeszcze większym nieładzie niż te Srebrnowłosego. Sakura długo nie myśląc usiadła obok niej. Tsunade podniosła na nią wzrok. Było w nim widać ból, smutek,rozpacz i jedną małą iskierkę nadziei. Jiraiya zamknął drzwi i podszedł bliżej Kakashiego, który przy futrynie pomieszczenia.
— Jest taka odkąd wyszła ze szpitala. Nie chce jeść, spać, cały czas płacze. Ja nie wiem jak jej pomóc.
— Daj jej czas. To był naprawdę szok. — Powiedział cały czas patrząc się na Tsunade.
— Przynajmniej ty się jakoś trzymasz. — Westchnął. — Co was sprowadza?
— Czy Sakura mogłaby u was zostać na jakieś dwie godziny?
— A dlaczego nie może być sama albo u ciebie? — Zapytał wyraźnie zainteresowany tą sytuacją.
— Spytaj się jej. Jeżeli będzie chciała to wam powie. — Spojrzał się na Sannin'a, po czym swój wzrok skierował na Sakurę, która patrzyła się na niego z żalem. — Muszę się już zbierać. Może ona jakoś dotrze do Tsunade.
— Oby.— Odpowiedział bez entuzjazmu.
Odprowadził Hatake do drzwi i pożegnał się z nim. Ruszył do sypialni by się przebrać w normalne ubrania.


~***~


— Wzywałeś?— Powiedział chłopak o kruczoczarnych włosach wchodząc do gabinetu.
Kakashi przeszywał go wzrokiem. Był wściekły, ale pohamował swoją złość. Wiedział, że jeśli zaatakuje go bezpodstawnie to będzie miał kłopoty. Sasuke chyba zauważył jego wzrok i domyślał się o co chodzi. Jego postawa diametralnie się zmieniła. Z posłusznego shinobi stał się człowiekiem nie patrzącym na zasadę.
— Poskarżyła się już? I co? Ze mną nie chciała to pobiegła do ciebie? —Wysyczał przez zęby. Dłonie zacisnął w pięści a jego knykcie zaczynały blednąć. — Powiedz mi co ty masz czego nie mam ja?
— Uspokój się. Zapominasz się! Sakura jest moją byłą uczennicą tak samo jak ty, Naruto i Sai. To nic dziwnego, że ma do mnie zaufanie.
— Jasne,jasne. A wtedy kiedy wróciliśmy z misji na pewno był drobny wypadek, tak?! Gdybyśmy nie weszli wcześniej to nie wiadomo co by się działo! — Wykrzyczał uderzając pięścią w biurko.
— Powtarzam drugi raz. Uspokój się. Za dużo sobie wyobrażasz. Nie tknąłbym Sakury. Jestem żonaty! — Mimowolnie w jego oczach pojawiły się łzy.
— Co takiego?! — Spytał się zaskoczony. Jego zdenerwowanie momentalnie go opuściło. — Jak to masz żonę?!
— W wieku osiemnastu lat ożeniłem się. Kilka miesięcy później wyruszyliśmy na misję. Wtedy myśleliśmy, że zginęła, ale nigdy nie udało nam się odnaleźć jej ciała. — Wstał i podszedł do okna odwracając się do chłopaka plecami. — Gdy mówiłem wam, że podczas tych trzech lat, kiedy się z wami nie widziałem bo miałem dużo misji, tak naprawdę byłem na misji szpiegowskiej. Śledziliśmy pewną organizację. Podczas tej misji spotkałem ją.
— Ukrywałeś przed nami tą misję bo tak ci kazała Tsunade? Ktoś jeszcze o niej wiedział?
— Sakura i Shizune. Przed wyruszeniem spotkałem ją przed budynkiem administracyjnym. Zmierzała do Tsunade.
— Dobra. To nie zmienia faktu, że i tak jestem zły o Sakurę. Ona jest moja!
— Pohamuj złość. Po pierwsze, ona nie jest twoja. To wolny mieszkaniec wioski, a z tego co wiem to zerwaliście. Po drugie, co ci odbiło do łba żeby najpierw wciągnąć ją w genjutsu i ją tam zgwałcić a potem próbować tego w realu?! — Odwrócił się w jego stronę z ogniem w oczach. Był na niego w tym momencie wściekły.
Złość w oczach Sasuke zmieniła się w strach. Nie wiedział, że jego nauczyciel potrafi tak wybuchnąć. Nie wiedział co mu odpowiedzieć.Nie wiedział dlaczego chciał skrzywdzić Sakurę. Nie wiedział nic. Wszystko zrzucał na to, że kochał Haruno, ale czy osoba która jest zakochana potrafiłaby skrzywdzić ukochaną? Jak widać tak. Spuścił głowę i przyglądał się butom. Gdyby jego umiejętności wzrokowe potrafiły wywiercić dziurę w ziemi to już wylądował by na samym dole lochów.
— Nie wiem... — Wyszeptał prawie bezgłośnie. — Ja ją kocham. Chcę żeby była ze mną.
— Zadam ci jedno proste pytanie. Czy osobę, którą się kocha krzywdzi się?— Podszedł do niego i położył mu rękę na ramieniu.
— Chyba nie. Co ja mam teraz zrobić? Ona mnie nienawidzi?
— Ona się ciebie boi. Nie zbliżaj się na razie do niej. — Odszedł od niego i zasiadł za biurkiem. — Ułatwię ci to trochę. Wyruszysz na samotną misję obserwacji kryjówki Gekko. Szpieg Orochimaru przyniósł nam dokładne umiejscowienie wejścia do ich siedziby. — Podał mu zwój. — Lepiej wyrusz jak najszybciej. Wysyłaj mi raporty, ale żeby nie dowiedzieli się, że tam jesteś, rozumiesz?
— Tak.Kiedy wyruszam?
— Spakuj się i wyruszasz jak najszybciej. Przed zachodem słońca ma cię nie być w wiosce.
— Oczywiście.— Zaczął zmierzać do wyjścia.
— Sasuke. Uważaj na siebie. — Powiedział zanim wyszedł. Jednak chłopak mu nie odpowiedział.


~***~


Siedzieli we trójkę na kanapie. Jiraiya zrobił dla nich wszystkich gorącą czekoladę. Tsunade przestała już płakać. Nawet wysiliła się na jeden drobny uśmiech. Sakurę martwiło zachowanie starszej Senju. Nie wiedziała jak jej pomóc. Czuła się taka bezsilna. Zupełnie wtedy, kiedy jej mentorka znajdowała się w śpiączce. Sannin postanowił udać się na zewnątrz, aby trochę się przewietrzyć,zostawiając je same.
— Dlaczego on mi nie wierzy. — Powiedziała nagle blondynka zaskakując Sakurę.
— Po prostu ktoś wpoił mu nienawiść do wszystkich osób związanych z tobą. — Odpowiedziała przytulając ją. — W końcu się zorientuje kto mówi prawdę.
— Ja tylko chcę go przytulić. Poczuć bicie jego serca. Spojrzeć w jego oczy. Tak bardzo mi go brakuje. Gdyby Dan nie zginął... — Zastopowała swoją wypowiedź. — Historia potoczyłaby się inaczej.
— Nadal obwiniasz się za jego śmierć?
— Zginął przeze mnie bo nie potrafiłam mu pomóc. Nikt mi nie powie, że było inaczej.
— Tsunade. Czytałam raporty. To nie była twoja wina! Miał za duże obrażenia. Nawet teraz, kiedy jesteś dużo silniejsza i znasz wiele więcej technik nie potrafiłabyś mu pomóc. Zrozum to wreszcie.
— Dziękuję...Dziękuję ci, że jesteś.
— Nie dziękuj mi. Jestem bo chcę być. Wiesz, że zawsze możesz na mnie polegać, tak jak ja polegałam na tobie jeszcze kilka lat temu. Jesteś dla mnie jak druga matka, którą straciłam.
Tsunade uśmiechnęła się szczerze. Musiała sobie poradzić z całą tą sytuacją. Czuła się rozrywana. Z jednej strony to jej syn. Z drugiej, wróg. Wstała z kanapy i wyprostowała się powodując, że dźwięk strzelających kości rozniósł się w pokoju.
— Muszę się wreszcie opanować. Nie mogę być wiecznie smutna. Muszę się cieszyć tymi latami mojego życia. — Zaśmiała się. — A teraz odchodząc od mojego tematu. Powiesz mi dlaczego Kakashi przyprowadził cię tutaj a nie chciał puścić samej do domu?
— Nie wiem czy powinnam wam to mówić. — Wyraźnie posmutniała.
— Mówiłaś, że jestem dla ciebie jak matka, prawda? Dlaczego nie chcesz tego powiedzieć?
— Właśnie przez to, że traktuję cię jak matkę. Nie chcę cię do końca przybić.
— Sakura. W tej chwili masz mi powiedzieć o co chodzi! Nie wyprowadzaj mnie z równowagi.
— Może lepiej usiądź.
Tsunade wykonała jej polecenie. Dziewczyna zaczęła opowiadać to co się zdarzyło kilka miesięcy temu jak i to co wydarzyło się w nocy. Wszystko z dokładnymi szczegółami.
— Dziecko! Dlaczego wcześniej mi o tym nie powiedziałaś? — Spytała się zatroskana.— Na pewno bym ci jakoś pomogła. To nie są przelewki.
— Wiem. Po prostu nie chciałam cię martwić.
— Mam do ciebie bardzo poważne pytanie. — Spojrzała się w jej oczy. — Co jest między tobą a Kakashim?
Sakurę zamurowało. Skąd takie pytanie? Ona sama nie wiedziała co tak naprawdę jest między nimi. Jeszcze do niedawna traktowała go jak swojego byłego Senseia .Później już jako przyjaciela a teraz?
— Skąd takie pytanie? —Jąkała się.
— Mnie nie oszukasz. Widzę co się dzieje. To już nie jest przyjaźń. Zdajesz sobie z tego sprawę.
— Tsunade ja... Ja naprawdę nie wiem co między nami jest. Myślałam, że to przyjaźń,ale ostatnie sytuacje wyglądają zupełnie inaczej. — Schowała twarz w dłoniach, gdyż czuła, że zaraz się rozpłacze. — On ma żonę. Nie mogę nic z tym zrobić.
— Ty go kochasz, prawda? —Spojrzała się na nią z troską. — Nie oszukasz swojego serca.Musisz zajrzeć do niego w głąb.
Dzięki tym słowom zaczęła coś rozumieć. To wszystko co się między nimi działo, zamieniało się w silne uczucie. Jednak nie wiedziała czy to tylko jednostronne. On miał żonę i doskonale wiedziała o tym, że nadal ją kocha. Ją traktował tylko jak swoją byłą uczennicę a z czasem jak przyjaciółkę.

Musiała sobie odpowiedzieć czy go kocha czy to tylko złudzenie. Jednak Tsunade naprawdę coś jej uświadomiła. Teraz wystarczyło sobie szczerze na to odpowiedzieć. Kocha czy nie kocha?  



--------

Od Tasaka:
Ludzie, widzicie to? Jest rozdział. XD
Nie. Nie jest zbytnio poprawiany. Jedyne co się zmieniło od tego na wattpadzie to jedynie akapity i półpauzy zamienione na pauzy.
Oprócz tego rozdział 14 się pisze. Niedługo pojawi się również rozdział 12. Kiedy? Nie mam bladego pojęcia, ale zachęcam do czytania. Także... See you again

1 komentarz:

  1. Blog został dodany, proszę jeszcze o zaobserwowanie ;) Wystarczy jeden klik :D

    OdpowiedzUsuń

CREATED BY
Mayako