Odkąd Sasuke wyruszył z wioski przysłał pięć raportów. Minęło zaledwie półtora tygodnia.Wszystkie były bezużyteczne. Nie zawierały żadnych ważnych informacji. Jednak zmieniło się to, gdy dzisiejszego ranka do rąk Hokage został wręczony mały zwój. Gdy go otworzył z myślami, że wiadomość zawiera kolejne niepotrzebne informacje, zaniemówił.Momentalnie kazał zwołać czworo swoich Shinobi i jednego sojuszniczego.
Czekając na swoich przyjaciół siedział na parapecie i rozmyślał nad fragmentem raportu.
„Wyruszyło troje, jedna kobieta i dwoje mężczyzn — prawdopodobnie bliźniacy. Kobieta o długich brązowych włosach i opaską Konohy. Mężczyźni o krótkich,białych włosach z ukrytą opaską."
— Czy to mogła być Hana? — pomyślał wpatrując się w budzącą się do życia wioskę.
— Kakashi,wszyscy już przybyliśmy. — Usłyszał melodyjny damski głos.
Odwrócił się w ich stronę i ujrzał piątkę osób. Różowowłosa medyczka stała najbliżej biurka. Zaraz za nią stał energiczny blondyn, zamyślony Gaara i zaniepokojeni Jiraiya i Asuma.
— Co się stało,że akurat wezwałeś naszą piątkę? Prawdopodobnie jesteśmy najsilniejszymi osobami w wiosce — powiedział nagle Sannin. —Coś się stało?
Bez słowa rzucił w jego stronę raport od Uchihy. Ten natychmiastowo przeczytał go ispojrzał się z niedowierzaniem na srebrnowłosego.
— Może mi ktoś w końcu wytłumaczyć o co chodzi? — Usłyszeli zniecierpliwionego Naruto. — To jakaś misja Kakashi?
— Wkrótce będziemy mieli konfrontację z trójką członków Gekko. —Zasiadł za swoim biurkiem. — Będzie w nich prawdopodobnie Hana. —Spojrzał się na Asumę ze smutkiem.
— Kakashi, nie pozwolę ci iść walczyć. Dobrze o tym wiesz — powiedział brunet. — Nie po tym wszystkim.
— Nie mam innego wyboru. — Głośno westchnął. — Będziemy walczyć w dwuosobowych drużynach. Pierwsza, ja i Sakura przeciwko Hanie. —Przeniósł swoje spojrzenie na zielonooką. Wydawała się zdziwiona a jednocześnie zmartwiona. — Jiraiya z Naruto utworzą drugą drużynę. Natomiast Gaara będzie z Asumą. — Wstał zza biurka i skierował się w stronę wyjścia. — Czy wszystkim to pasuje? Jeżeli tak to za mną.
Nikt się nie odezwał. Jedyne co zrobili to udali się pewnym krokiem za przywódcą i przyjacielem w jednym. Czekali przy bramie, jednak nie musieli długo się męczyć w ten upalny dzień. Z gęstwiny lasu wyłoniły się trzy sylwetki. Na przedzie szła szatynka z długimi włosami w czarnym płaszczu, który u dołu wydawał się niestarannie ucięty.Za nią szło dwóch praktycznie identycznych facetów. Stanęli Kilkanaście metrów od Kakashiego, który pierwszy wyszedł im na spotkanie. Tuż za nim stała Sakura. Reszta trzymała się na uboczu. Nie mieli zamiaru włączać się do walki dopóki Hatake nie wydał takiego rozkazu.
— Hana... —Wyszeptał ledwo słyszalnie, jednak na tyle głośno, aby Haruno go usłyszała.
— Kakashi, po raz kolejny się spotykamy. — Na jej ustach był szyderczy uśmiech. — Co zamierzasz zrobić? Zabić mnie?
Długo nie myśląc ruszył w jej stronę z wymierzonym w jej brzuch uderzeniem z pięści.Ta jednak go zablokowała i z całej siły kopnęła go tak, że upadł tuż pod nogami Sakury.
— Atakować! —krzyknął.
Wszyscy doskonale się dogadali do którego z braci udadzą się.
— Po co tu przyszliście? — spytała Sakura lecząc w tym samym czasie delikatną ranę na ramieniu srebrnowłosego.
— Niech nasze plany nie zostaną ujawnione. — Usłyszeli z jej ust. Brzmiało to dziwnie. Tak jakby to nie ona wypowiadała.
Kakashi wstał z ziemi. Znał jak nikt swoją żonę. Wiedział gdzie ma swoje słabe punkty. Rozmasował obolały obojczyk. Wyciągnął kunai, aby być przygotowany.
— Sakura, stój za mną. Nie wychylaj się —wyszeptał do dziewczyny sam wychodząc do przodu. — Nie wiem co się do końca z tobą dzieje, ale uratuje cię od tego. Jeszcze na spokojnie porozmawiamy. Obiecuję. — Zwrócił się do Hany.
Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź wykonał jeden daleki sus, po nim drugi i kolejny. Znalazł się przy niej a ona nie drgnęła ani kroku.Wiedział dlaczego. Przygotowywała się. Potrzebowała chwili spokoju, aby zebrać siły. Nagle gwałtownie otworzyła oczy, które zmienił swoją barwę na krwistą czerwień. Jeden szybki ruch jej pięści został skierowany w brzuch Kakashiego. Ten jednak zwinnie go ominął i chciał ją podciąć. Nie udało mu się. Odskoczyła składając jakąś pieczęć. Po chwili Znalazła się za już stojącym srebrnowłosym. Wykierowała potężny cios w jego plecy.Ten jednak zdołał podmienić się z kłodą.
Sakura przyglądała się tej walce i wiedziała, że Kakashi nie pokazuje wszystkich swoim możliwości. Nie chciał skrzywdzić Hany. W oddali widziała jak reszta drużyn dobrze sobie radziła z przeciwnikami. Jiraiya trzymał swojego wroga a Naruto biegł w ich stronę z rasenganem wirującym na jego dłoni. Precyzyjnie uderzył w brzuch chłopaka pozwalając wcześniej odskoczyć Sanninowi. Wróg poleciał kilkadziesiąt metrów dalej, upadł na ziemię i nie wstał.Prawdopodobnie zemdlał. Po drugiej stronie odgrywała się walka między drużyną składającą się z Asumy i Gaary, a drugim chłopakiem towarzyszącym Hanie. Sytuacja wyglądała podobnie jak w przypadku Naruto i Jiraiyi. Gaarze szybko udało się unieruchomić napastnika. W tym samym momencie wkroczył Sarutobi wraz ze swoimi ostrzami czakry. Wykonał kilka szybkich ruchów i przeciwnik padł na ziemię z kilkoma głębszymi cięciami.
Stała w bezruchu podziwiając niezwykłe walki jej towarzyszy. Nadal nie wiedziała dlaczego Kakashi kazał jej iść. Była swoim zdaniem bezużyteczna. Mogła tylko stać i się przyglądać. Zacięta walka trwała w najlepsze między Kakashim a Haną. Srebrnowłosy nie użył jeszcze swojej ostatecznej techniki. Oznaczało to, że naprawdę nie chciał skrzywdzić swojej ukochanej. Wykonywał podstawowe ruchy Taijutsu ani ninjutsu używał tylko w akcie obrony. Nagle stanął. Dwadzieścia metrów to odległość jaka wtedy dzieliła go od żony. Spojrzał na swoje ręce. Sakura nie wiedziała o czym w tamtym momencie myślał. Po głowie krążyły jej różne myśli. Jednak przypomniałam sobie coś. Rin. Pewnie o niej myślał. Czyżby?
— Kakashi! Nie rób tego! — wykrzyczała w jego stronę gdy zdała sobie sprawę co chce zrobić. — Będziesz tego żałował! Proszę!
Nie zrobił żadnego ruchu. Stał tam wgapiając się w swoje ręce. Hana stała w bezruchu. Jej twarz nie wyrażała żadnych uczuć. Wyglądała jak zahipnotyzowana. Gorzej. Jak marionetka. Stała i czekała na jego ruch. Kakashi zebrał się wreszcie. Ukształtował kilka bardzo dobrze znanych Sakurze pieczęci. Ruszył naprzód. W jego dłoni zaczęła pojawiać się błyskawica. Od Hany dzieliło go piętnaście metrów, dziesięć, pięć. Już był prawie przy niej. Chciał uderzyć.
— Kakashi... — Spojrzała się na niego ze łami w oczach. W głosie było słychać smutek. Nie była tą samą Haną sprzed kilku minut. Uwolniła się spod kontroli. — Wybacz...
Hatake nie mógł już powstrzymać techniki. Był za blisko. Jedyne co udało mu się zrobić, to zadać najmniejsze możliwe obrażenia. Uderzył w ramię kobiety. To zaczęło momentalnie krwawić. Jej ranne ciało kierowało się w kierunku ziemi, tak jak grawitacja nakazywała.Jednak nie było dane jej upaść na zimną powierzchnię. Mężczyzna momentalnie znalazł się przy niej a ona już znajdowała się w jego ramionach. Trzymał ją mocno, blisko siebie. Wiedział, że może od niego uciec. I tu nie chodzi o ucieczkę materialną.Ucieczka duchowa była bliższa niż dalsza. Spojrzała się na niego z uśmiechem. Wyciągnęła w jego stronę rękę. Z jej przedramienia zaczął znikać dziwny tatuaż, prawdopodobnie związany z techniką Satoshiego. Wiedział co niedługo nastąpi,ale nie dopuszczał do siebie tej myśli. Nie chciał jej stracić ponownie, gdy po tylu latach w końcu mógł ją przytulić.
— Kakashi...— wychrypiała. Z jej ust wypłynęła stróżka szkarłatnej cieczy. —To nie twoja wina — powiedziała jakby zdawała sobie sprawę, że on obwinia się o jej stan. — To i tak by się tak skończyło. Nie miałeś na to wpływu.
— Hana...Dlaczego? — Spuścił głowę chcąc ukryć napływające do jego oczu łzy. — Dlaczego to musi się tak skończyć? Wytłumacz mi to! — wykrzyczał. Miał pretensje do całego świata, że w tym właśnie momencie odbierał mu najważniejszą osobę. Miał obrzydzenie do samego siebie, że to z jego winy jego ukochana odchodziła w jego ramionach, raniona przez niego. — Kurwa! — Już nie wytrzymywał. Wszystko zaczęło go przytłaczać.
— Kochanie,wszystko się ułoży. Obiecuję ci to. — Zakasłała krwią. —Obiecaj mi, że się nie poddasz i złapiesz go. Uratuj resztę tych ludzi. Dla mnie nie ma już szans. — Uniosła dłoń do jego twarzy zsuwając jego maskę. Zaskoczył go ten ruch. — Chcę ujrzeć twoją twarz ten ostatni raz.
Kakashi długo nie myślał. Nachylił się nad nią i oparł swoje czoło o to jej.Patrzył w jej oczy. Wyrażały smutek. Smutek rozdzierający ją od środka. Jej życie zostaje odbierane w tak banalny sposób, przez„przeterminowanie się" techniki lidera. Wiedziała, że to kiedyś nastąpi. Bała się tej chwili. Jednak po czasie zdała sobie sprawę, że to nieuniknione. Chciała przyjść w to miejsce.Była pewna, że zobaczy swojego ukochanego, będzie z nim walczyć.Chciała umrzeć z jego rąk bądź w jego ramionach. Spełniało się właśnie jej marzenie. Umrzeć w ramionach człowieka, którego obdarzyła tak banalnym uczuciem jakim jest miłość. Miłość która zrodziła się w ciągu kilku miesięcy znajomości. Miłość zapieczętowana węzłem małżeńskim. Niestety los chciał, aby ich drogi się połączyły i w drastyczny sposób rozłączyły.
— Proszę, nie zostawiaj mnie samego... — wyszeptał. Z jego oczu wypływały kaskady łez. Był załamany. — Nie teraz, kiedy dowiedziałem się,że żyjesz.
— To co się zaczyna, musi się też skończyć. Urodziłam się by zginąć.Takie prawo shinobi — powiedziała poważnie. — Nie obwiniaj się o moją śmierć. To ci nic nie da. — Objęła jego policzek w swoją dłoń. — Jednak zanim odejdę z tego świata mam do przekazania kilka informacji.
Nie chcąc, aby mówiła coś więcej, po prostu pocałował ją. Oddał w ten gest całą swoją miłość pomieszaną z pasją. Nie musiał długo czekać. Natychmiast dołączyła do tej namiętnej walki języków,którą wygrała. Byli spragnieni swoich warg. Rozłąka i nieustanne myślenie o nim spowodowały ogromny ból. Była pod wpływem tej techniki, ale czuła i pamiętała to co się działo. W ostatnim okresie technika zawodziła. Wtedy miała chwile słabości. Płakała.
— Kocham cię — wyszeptał prosto w jej usta. — Nie pogodzę się z myślą, że umarłaś będąc zraniona przeze mnie.
— W końcu zrozumiesz swoje błędne rozumowanie. — Spojrzała się na niego.Musiała mu to powiedzieć. — Kakashi, uważaj na siebie. Jesteś jego celem. On nie zaprzestanie dopóki nie będzie miał twojej mocy.
— O czym ty mówisz? — Był zdezorientowany. Nie wiedział o co jej chodziło. — Jakiej mocy?
— Dowiesz się w swoim czasie. Nie mogę ci wszystkiego powiedzieć. — Uniosła dłoń w stronę słońca. — Zaopiekuj się wioską. Broń jej mieszkańców. Miej potomka, który przejmie tą moc. Zapieczętuj ją i nie pozwól by ujrzała światło dzienne.
— Hana, o czym ty gadasz?! Jaka moc? O co w tym wszystkim chodzi?!
— Czas płynie.Stop. Wskazówka rusza do tyłu. Przeszłość zmieniona to przyszłość... — Opadła w jego ramionach. Jej ciało zrobiło się wiotkie.
Sakura podeszła dopiero po pewnym czasie od nieszczęśliwego trafienia w ramię. Hatake położył swoją żonę na ziemi. Próbował ją ratować.Nie chciał pozwolić jej umrzeć. Uklękła przy jej ciele.Sprawdziła funkcje życiowe. Mijały sekundy, które trwały wieczności. Nic nie zdołała wyczuć. Nie było pulsu ani oddechu.Dała znak, że to już koniec. Nie odważyła spojrzeć się na Kakashiego. Bała zobaczyć się go załamanego całą tą sytuacją.Po chwili znaleźli się przy nich Naruto wraz z Jiraiyą a niespełna kilka sekund później Gaara i Asuma.
— Kakashi... Tak mi przykro — powiedział Asuma kładąc dłoń na ramieniu srebrnowłosego. Wszyscy milczeli przez dłuższą chwilę. —Trzeba zabrać ją do wioski.
Niespodziewanie Kakashi wydał z siebie krzyk. Krzyk rozpaczy i smutku wypełniającego całe jego ciało. Nie mogli z tym nic zrobić. Pozwolili uwolnić mu swoje emocje. Już nie przejmowali się tym, że w tej chwili ich przywódca jest załamany. Obchodziło ich to, że przyjaciel jest w rozpaczy. Sakura nie mogąc dłużej stać bezczynnie, momentalnie znalazła się przy nim i go przytuliła. Ten tylko wtulił się w nią. Potrzebował teraz kogoś kto mu pomoże, będzie przy nim i nie pozwoli zrobić głupstwa.
Na niebie pojawiły się ciemne obłoki chmur. Usłyszeli grzmot, zobaczyli piorun. Zerwał się silny wiatr. Z nieba zaczął padać deszcz. Stali tak i mokli. Nie mieli zamiaru ruszać się z miejsca. Nie potrafili…
Tydzień później...
Minął tydzień. Siedem dni w których zdążono urządzić uroczysty pogrzeb żony Kakashiego. Mężczyzna cały czas obwiniał się o śmierć ukochanej. Nikt nie był w stanie wybić mu tego z głowy. Zamknął się w sobie i nie pozwolił prawie nikomu rozmawiać ze sobą. Jedynymi osobami byli Jiraiya, Gaara, Shikamaru, który pomagał mu ze sprawowaniem stanowiska Hokage, oraz Sakura,która w ciągu tych kilku ponurych dni zbliżyła się jeszcze bliżej do mężczyzny, pomagając mu z jego upadającą psychiką.Spędzała z nim bardzo dużo czasu jednocześnie zastanawiając się nad swoimi uczuciami względem srebrnowłosego. Myśli kotłowały się w jej głowie. Nie umiała a raczej bała się odpowiedzieć na pytanie zadawane jej przez swoje serce; kocha czy nie kocha?Wiedziała, że w tej sytuacji nie mogła liczyć na odwzajemnione uczucie.
— Sakura, skup się! — Usłyszała głos kobiety, która wydawała się zła. — Słuchasz mnie w ogóle?
— Co? A tak, tak — przytaknęła. — Jutro operacja Mizuko.
— Co się z tobą ostatnio dzieje?Odkąd Kakashi jest w takim stanie jakim jest, jesteś strasznie rozkojarzona — stwierdziła Shizune.
— Dlaczego tak sądzisz... To... Po prostu martwię się o niego i dlatego jestem taka zamyślona —Przyznała nie do końca zgodnie z prawdą, ale nie chciała wyżalać się szatynce. — Ale nie przejmuj się mną. Przejdzie mi niedługo— dodała.
— Dobrze. Niech ci będzie. — Westchnęła i wyszła z gabinetu różowowłosej.
Pozbierała wszystkie papiery i posegregowała je na odpowiednie kupki. Gdy już wszystkie wypełniała, postanowiła udać się do Kakashiego, który w tym momencie żegnał się z Gaarą, który musiał wracać do Wioski. W jego biurze była po kilkunastu minutach spaceru. Gdy weszła do pomieszczenia Hatake siedział za biurkiem i z przerażeniem patrzył się w zwój przed jego oczami. Dopiero po chwili zorientowała się,że w pomieszczeniu jest jeszcze Orochimaru i Naruto, który nie pałał nadal sympatią do wężowatego.
— Kakashi? Co się stało? —Podeszła bliżej i stanęła przed nim.
— Sasuke... On... Zniknął. Szpieg Orochimaru znalazł krew w jego kryjówce. Nie mamy żadnych informacji od niego — powiedział drżącym głosem.
Na twarzach wszystkich zebranych można było wyczytać niepokój. Tylko Sakura zdawała się być niewzruszona.
— Tylko tyle? — spytała obojętnie.
Naruto słysząc te słowa wypowiedziane z jej ust wściekł się. Podbiegł do niej, złapał ją mocno za ramiona i zaczął nią trząść.
— Pojebało cię?! To nasz przyjaciel! Jak możesz się o niego nie martwić! — wyrzucił z siebie gniewnie. Sakura jednak nie zmieniła swojego podejścia do całej sprawy. — Jesteś bezduszna!
— Mam prawo do tego żeby nie martwić się o tego debila! — krzyknęła nagle. — On próbował mnie zgwałcić! A nie! Przepraszam... On to zrobił... dwa razy w swoim Genjutsu! Myślisz, że mogę mu to wybaczyć?! — dodała jeszcze bardziej rozzłoszczona niż przedtem.
— Ja... O wszystkim wiedziałem... —oznajmił puszczając ją i cofając się kilka kroków do tyłu.
Dziewczynę zamurowało. Spojrzała się na przyjaciela. Z jej oczu poleciały łzy. Czuła się zdradzona i upokorzona. Jedna z najważniejszych dla niej osób wiedziała oczy nie Uchihy i nawet nie zareagowała.
— Nic z tym nie zrobiłeś... —wyrzuciła z siebie szeptem. — Nawet nie próbowałeś czegoś zrobić...
— Sakura ja... — Nie dokończył.Zaciśnięta pięść dziewczyny wylądowała na jego twarzy a ten poleciał na ścianę, powodując, że pojawiło się na niej spore wgniecenie.
Kakashi spojrzał się na to wszystko.Gotowało się w nim. Nie przez zachowanie Sakury, ale przez to co powiedział Uzumaki. Miał ochotę poprawić mu po dziewczynie, ale nie chciał robić sobie problemów. Jedyne co zrobił to podszedł do Haruno i mocno ją przytulił. Ta tylko wtuliła się w niego i jeszcze bardziej rozpłakała się.
— Wyjdź stąd — wysyczał z głosem pełnym jadu. — I ty miałeś czelność nazywać się moim uczniem i jej przyjacielem?
Widząc spojrzenie Hatakie, Naruto niemal wybiegł z gabinetu po drodze wpadając na zaalarmowanego hałasem ANBU. Nie zwrócił na niego uwagi i wybiegł całkowicie z budynku kierując się do, prawdopodobnie, swojego domu. ANBU wpadł do gabinetu i rozejrzał się. Ujrzał dwójkę ludzi trwających w uścisku. Za nimi stał zdezorientowany Sannin.
— Hokage co tu się stało? — zadał standardowe pytanie. — Czy ktoś ucierpiał?
— Tak. Chłopak, który przed chwilą wybiegł — odezwał się blado-skóry. — Poza nim nikt, więcej. Nie przejmujcie się nim. Nic mu nie będzie.
ANBU był zdziwiony, że Hokage nie reaguje na to, że to Orochimaru wydaje poniekąd polecenia.Przytaknął jedynie i zniknął w chmurze dymu.
~***~
Kakashi po odprowadzeniu roztrzęsionej Sakury do domu powrócił do gabinetu. Stwierdził, że musi pozostań w nim trochę dłużej by przeanalizować wszystkie informacje zdobyte w ostatnim czasie.Poprosił jednego z ANBU, aby udał się do jego mieszkania po teczkę pozostawioną w salonie.
Zamaskowany shinobi posłusznie wykonał polecenie. Kilka minut po wyjściu ANBU usłyszano huk. Kilku zaalarmowanych hałasem osób pobiegło w tamto miejsce. Okazało się, że lokum Hokage zostało doszczętnie zniszczone. Został poinformowany o tym i nie minęło dużo czasu, aż był na miejscu.
— Kod czerwony... — powiedział do stojącego za nim Shikamaru.— Zwiększyć patrole i przeszukać wszystkie zakamarki wioski. Mamy intruza.
Od Tasaka:
No to ten... Powiedziałam, że rozdział się pojawi dość szybko. Nie przechodził żadnego dłuższego sprawdzania. Porozdzielałam tylko słowa, które wttp magicznie posklejał. -_-"
W każdym razie to już dwunasty rozdział a kolejnym doganiamy wersję wattpadową. Zaczęłam pisać już rozdział 14. Mam go rozpisanego, ale nim go skończę to trochę minie. Poza tym przydałoby się rozpisać w końcu fabułę i mieć ten punkt kulminacyjny. Liczę, że zamknę całą historię w nie więcej jak trzydziestu rozdziałach.
A tym czasie trzymajcie się ciepło! Trzymka!
|
Suuuuuper , czekam na więcej :D Rozdział trochę smutny , biedny ten Kakasz nasz no ale czekam na rozwiniecie akcji z Sakura noo i z ta dziwna mocą hmm bardzo mnie to ciekawi :D
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz. :D
UsuńPowiedzieć Ci coś w sekrecie? Ja też czekam na rozwinięcie akcji z tą tajemniczą mocą. XD
Zapraszam na katalog-szuflada.blogspot.com w celu poznania oceny bloga ;)
OdpowiedzUsuń