Kakashi, siedząc w salonie różowowłosej, uśmiechał się czytając kolejne strony książki. Nagle poczuł czyjeś drobne dłonie przesuwające się od jego ramion, przez klatkę piersiową, ku dołowi. Przy jego uchu ktoś cicho mruczał, a oddech tej osoby sprawiał, że mężczyzna zamknął oczy. Otworzył je jednak, gdy dziewczyna zabrała ręce i zniknęła zza jego pleców. Przeszła przed kanapę i bez najmniejszego zawahania usiadła na jego udach. Ściągnęła jego maskę i musnęła wargami jego usta. Mężczyzna się nie opierał, nie miał nawet takiego zamiaru. Za bardzo podobała mu się ta chwila. Ponownie zamknął oczy, rozkoszując się jej dotykiem, pocałunkami, nią całą. Jego oddech znacznie przyspieszył. Położył dłonie na jej biodrach, a ta bez słowa zaczęła lekko unosić się na nim.
— Kakashi… — szeptała w jego usta kusząco.
— Kakashi… — Szepty robiły się głośniejsze. — Kakashi! — W ostateczności szepty zamieniły się w głośny, przytłumiony krzyk. — Kakashi do cholery!
Drzwi od jego pokoju z głośnym łoskotem uderzyły o ścianę, powodując, że powstało zagłębienie od klamki. Kakashi zerwał się z łóżka przerażony tym. Stał w samych spodniach dresowych prosto przed wściekłą Sakurą, która wymachiwała przed jego oczami czerwonym materiałem.
— Możesz mi z łaski swojej powiedzieć co to jest? — warknęła na niego zniecierpliwiona.
Mężczyzna spojrzał uważniej na materiał którym wymachiwała. Był jeszcze zaspany, a wschodzące dopiero słońce oznajmiło mu, że jest za wcześnie na pobudkę.
— Yyy… A to przypadkiem nie moje bokserki? — Zaczął się nerwowo drapać po karku, nie wiedząc do czego dziewczyna zmierza. — Coś się stało? — zadał niewinne pytanie.
— Czy coś się stało? — spytała z niedowierzaniem. — Czy coś się stało?! — krzyknęła niemal. — Tak! Stało się! Twoje cholerne bokserki przefarbowały wszystkie moje białe ubrania! — Rzuciła odzieniem w mężczyznę.
Kakashi nie mógł się powstrzymać i zaczął się śmiać. Nadal nie zapomniał cudownego snu, z którego Sakura go obudziła.
— No i z czego się, głupi, śmiejesz? To nie jest wcale takie zabawne. Moja ulubiona bluzka poszła się… poszła do wyrzucenia — jęknęła niezadowolona. — Odkupujesz mi ją.
— Tak, tak. Odkupię ci stratę. — Wytarł teatralnie łezkę spod oka. — To tyle co miałaś mi do powiedzenia? — Przekrzywił głowę, patrząc na nią rozbawiony i skupiając na niej swoje spojrzenie.
— Za karę robisz śniadanie — burkęła na niego i dopiero teraz, choć stała tu od dobrej minuty, zauważyła nocny ubiór swojego współlokatora. — I ubierz się zboczeńcu! — rzuciła lekko, czerwieniejąc się i odwracając wzrok.
— Wypraszam sobie! — oburzył się jej oskarżeniem. — To ty wpadłaś do mojego pokoju, budząc mnie przy tym z pięknego snu. Więc żaden zboczeniec, okej? Oczekuję przeprosin — fuknął na nią.
— Przeprosin? Chyba w snach…
— No raczej nie chciałabyś, by mój sen się spełnił. — Zachichotał pod nosem, wyobrażając sobie na nowo tą nazbyt odważną Sakurę.
— Co tam bełkoczesz? — Uniosła jedną brew do góry i podeszła bliżej niego. — No powtórz bo nie słyszałam.
— Nie ważne. Nie interesuj się bo to nieładnie. — Poczochrał ją po, i tak już roztrzepanych, włosach.
— Nie dotykaj mnie! — fuknęła i zdzieliła go z pięści w głowę, przez co zmusiła Kakashiego do złapania się za nią i rozmasowania bolącego miejsca.
— A to za co?! — Spojrzał na nią niewinnie.
— Za nico — burkęła.
— Tak? A więc… to też jest za nico.
Kakashi wyciągnął w jej stronę ręce i popchnął na łóżko, a następnie, nachylając się zaczął łaskotać zaskoczoną Sakurę. Ta nie mogąc wytrzymać zaczęła się głośno śmiać z tortur, jakie Hatake na niej stosował.
— Ka—kakashi! Przestań! Proszę, nie wytrzymam! — Śmiała się głośno. Mężczyzna nie miał zamiaru przystawać na jej prośby, ale gdy dziewczyna wyciągnęła w jego stronę smukłe palce i wbiła je między jego żebra, opamiętał się wreszcie.
— Jesteś niemożliwy. Jak ja mogę mieszać z takim człowiekiem pod jednym dachem. — Prychnęła, uspokojając swój oddech. Była na niego zła, ale przez to co zrobił, ta złość wyparowała gdzieś w powietrze.
Po poranku pełnym śmiechu i zabawy, po śniadaniu zrobionym przez Sakurę, dwójka ludzi udała się w swoje strony, aby zająć się własnymi zajęciami. Różowowłosa skierowała się do szpitala. W ostatnim czasie miała dużo pracy, ze względu na panującą w wiosce chorobę. Kakashi natomiast udał się do swojego gabinetu, gdyż i jego czekał ogrom zajęć związanych z misjami shinobi.
~***~
Było deszczowe popołudnie, choć dzień z samego rana zapowiadał się na słoneczny. Kakashi siedział w swoim gabinecie i przeglądał kolejne raporty z różnych misji — tych mniej, jak i bardziej ważnych. Martwiło go to, że od jakiegoś czasu nie dostawał raportów od Sasuke. Poza tym rozmowa z Tsunade, która miała niby być tą poważną, okazała się jedynie sprawozdaniem z pracy obecnego Hokage i zwyczajną pogawędką przy herbacie.
Podczas jego pracy do gabinetu wpadł zdyszany Shikamaru, który był cały mokry od deszczu.
— Kakashi! ANBU dostarczyli informacje, że widziano Sasuke w lesie. Zmierza do wioski — wydyszał.
— Co takiego? Przecież nic nie wspominał, że powróci. — Zerwał się z krzesła i razem z Shikamaru wybiegli z gabinetu. Skierowali się w kierunku bramy południowej, która wychodziła prosto na las. Nie minęło dużo czasu gdy zauważyli zmierzającego w ich stronę, kulejącego Uchihę. Podpierał się o jakiś patyk znaleziony po drodze. Gdy byli bliżej mogli dostrzec, że jego prawa noga była cała zakrwawiona, więc musiała być poważnie uszkodzona. Nagle patyk złamał się w pół, gdy został postawiony na nierównej powierzchni, a Sasuke poleciał do przodu. Gdyby nie szybka reakcja Kakashiego, chłopak zaliczyłby randkę z ziemią, co w jego przypadku nie było potrzebne.
— Przepraszam, Kakashi… — wycharczał przez zaciśnięte gardło. Gdy Kakashi przyjrzał się chwilę jego twarzy zauważył na niej dużo siniaków, a w niektórych miejscach głębokie rozcięcia. Innymi słowy chłopak był całkowicie poobijany i połamany. Zemdlał w jego ramionach, a on nie mógł nic zrobić. Momentalnie podniósł go wygodniej, w taki sposób, aby nie uszkodzić bardziej nogi, i ruszył w stronę szpitala. Sasuke potrzebował natychmiastowej opieki. Wiedział również, że dyżur w szpitalu miała różowowłosa. Musiał go trzymać zdala od niej, obiecał to sobie, ale sytuacja na to nie pozwalała. Musiał się nim zająć najlepszy medyk, a takim była właśnie Sakura. Shikamaru chciał mu pomóc, lecz upartość Kakashiego wygrała. Zaniósł go od razu na zabiegówkę i kazał wezwać lekarza, ale nie Haruno. Niestety na jego i jej nieszczęście, tylko ona była w tej chwili wolna.
— Sakura, poczekaj. Nie wchodź tam. — Shikamaru próbował ją zatrzymać. — Nie powinnaś.
— Shikamaru, przepuść mnie. To podobno pilne wezwanie. To jakiś shinobi z misji — warknęła na niego. Nie była w dobrym humorze, gdyż miała urwanie głowy w szpitalu, a gdy mogła sobie wziąć chwilę przerwy, zabrano ją jej. Odepchnęła go na bok, gdyż zagradzał jej drogę, i wpadła do środka, a widząc nieprzytomnego Sasuke na kozetce, struchlała.
— Co on tutaj do cholery robi?! — krzyknęła, patrząc się na Kakashiego. — Miał być na misji! Nie powiedziałeś, że wrócił!
— Uspokój się. Sam nie miałem o tym pojęcia, ale teraz potrzebuje pilnej pomocy. Ma coś z nogą i jest cały poobijany. Być może ma połamane żebra.
— Kakashi, ja nie mogę… Nie potrafię. — Zaczęła się cofać, patrząc na czarnowłosego. — Nie potrafię — powtórzyła się.
Podszedł do niej i położył dłonie na jej drobnych ramionach, które od momentu gdy zobaczyła Uchihę drżały ze strachu. Spojrzał jej prosto w oczy, a w jego było widać tą niemal błagalną prośbę. Mimo tego jaki był Sasuke i co wyrządził dziewczynie, to nadal był podopieczny Hatake. Martwił się o niego tak samo jak i o Sakurę czy Naruto.
— Proszę, mamy tylko ciebie. On potrzebuje pomocy. Jeżeli tego nie zrobisz, wykrwawi się. Nie możemy na to pozwolić, prawda? — Wiedział, że to dla dziewczyny bardzo trudne, ale nie miał wyjścia. Musiał ją przekonać do pomocy swojemu dawnemu kompanowi z drużyny.
— Zgoda… — szepnęła niemal niesłyszalne. — Pomogę mu — dodała już pewniejszym głosem i strzepała ręce mężczyzny ze swoich ramion. — Potrzebuję jedynie pomocy z zatamowaniem krwotoku. Stracił dużo krwi. — Podchodząc do nieprzytomnego chłopaka związała włosy w ciasną kitkę na czubku głowy. — Jest prawdopodobnie złamana. — Podeszła na tyle blisko, by móc już oszacować mniej więcej szkody na ciele czarnowłosego. Niepewnie sięgnęła dłońmi do jego podkoszulka i za pomocą czakry rozcięła ją, pozbywając go niej. — Wygląda na to, że ma połamane przynajmniej trzy żebra. — Przygryzła wargę, patrząc na siniaki na ciele pacjenta. — Jak mogłeś się dać tak załatwić, Sasuke… — szepnęła pod nosem. Mimo tego, że czuła odrazę do niego za to co jej zrobił, widok poobijanego chłopaka sprawiał, że i ona odczuwała współczucie. Nie była w końcu bezuczuciowym człowiekiem.
— Dasz radę coś z tym zrobić? — zapytał, stając naprzeciw niej.
— Oczywiście! — oburzyła się. — Zajmowałam się gorszymi przypadkami. Złożę mu nogę i wsadzę w gips. — Prychnęła, patrząc się na praktycznie niezdatną do złożenia, dla zwykłego medyka, nogę bruneta.
— No dobrze. W takim razie… nie będziemy ci przeszkadzać.
Kakashi wyszedł z sali pozostawił Sakurę samą. Nie chciał jej przeszkadzać bo wiedział, że bardziej by zaszkodził niż pomógł. Ona natomiast zabrała się za to co wspominała. Musiała złożyć nogę i zregenerować częściowo kanaliki czakry, które w dziwny sposób zostały nadszarpnięte. Zabieg nie trwał długo ze względu na umiejętności jakie posiadła Sakura przez te wszystkie lata. Sasuka dalej był nieprzytomny. Dziewczyna kazała przewieźć go na jedną z pustych sal. Wyszła z zabiegówki i ruszyła z wolna do swojego gabinetu, nie zwracając uwagi na Kakashiego. Wiedziała, że nie powinna tak postępować. Był to przecież najbardziej szanowany shinobi w wiosce — był Hokage, jednakże Haruno nie miała nastroju na jakąkolwiek rozmowę. Zamknęła się w swoim małym, przytulnym, odosobnionym pokoju i mogła sobie pozwolić na chwilę spokoju. Brakowało jej go od jakiegoś czasu. Wszystko ją męczyło, nawet gorzej niż podczas Czwartej Wielkiej Wojny Shinobi. Potrzebowała odpoczynku, na który nie mogła sobie pozwolić ze względu na okupowanie szpitalu przez chorych. W końcu usiadła na swoim wygodnym krześle i oparła się o niego, pozwalając sobie na zamknięcie oczu. Nawet nie wiedziała kiedy, a dopadł ją błogi sen.
Obudziła się godzinę później, gdy do jej gabinetu wpadła Shizune, która wyraźnie była poddenerwowana. Sakura nie miała pojęcia co się dzieje, ale widząc twarz kobiety, od razu wstała i próbowała się jak najszybciej obudzić.
— Coś się stało? — spytała cicho, ziewając. — Przepraszam, przysnęło mi się.
— Szpital jest przepełniony. Nie mamy już wolnych miejsc a grypa dalej się rozwija. Sakura, co mamy robić? — Spojrzała na nią. Ona również nie miała już siły. Starała się najbardziej jak tylko mogła, ale była człowiekiem i tak jak każdego, długie przesiadywanie w miejscu pracy powodowało utratę energii.
— Nie ma już wolnych sal? A pozostali pacjenci? Musimy zrobić obchód i wypuścić do domu osoby, które są zdrowe… — Westchnęła, przecierając twarz. Pierwszy raz podczas jej kariery zdarzyła się taka sytuacja. Przerażało ją to. Odkąd Tsunade odeszła, została sama z Shizune. Było ciężko, wiedziała o tym, ale wiedziała również, że musi pokazać swojej mistrzyni, że potrafi zająć się szpitalem. Wyszła z gabinetu, nie czekając na Shizune. Musiała jak najszybciej zrobić miejsce dla nowych pacjentów, nie narażając przy tym zdrowia swoich obecnych podopiecznych. — Skontaktuj się z najbliższymi wioskami. Chcę wiedzieć czy ta grypa jest tylko u nas czy jednak to coś grubszego.
— Oczywiście — odpowiedziała jedynie i pobiegła w całkowicie inny kierunek niż kierowała się Haruno. Wiedziała, że dziewczyna ma łeb na karku i poradzi sobie w każdej sytuacji.
Trzy godziny później była już po dokładnym obchodzie wszystkich pacjentów w szpitalu. Okazało się, że przynajmniej trzy czwarte z nich to osoby chorę na, jeszcze nie zindefikowaną, grypę. Mogła wypuścić do domu jedynie kilkoro ludzi, którzy byli po drobnych urazach. Jednak to i tak nie zaspokoiło potrzeby miejsc. Do szpitala zgłaszało się coraz więcej osób. Dzieci, dorosłych, kobiety i mężczyźni. Musieli się wziąć za opracowanie szczepionki na tego typu grypę, jednak nie wiedzieli nawet z czym walczą, więc jak mieli zabrać się za tworzenie leku? Co prawda badania już trwały, ale i tak nie można było stwierdzić co to może być. Dlatego potrzebowali czasu i konsultacji z innymi wioskami. Stała przy tablicy ogłoszeń, tępo patrząc się na jakąś kartkę bez celu. Powinna już iść do domu. Na dzisiaj skończyła, ale nie mogła. Musiała być w szpitalu i nad wszystkim czuwać. To była jej praca, jej największy obowiązek. Chciała go wykonywać zgodnie z własnymi zasadami. Z jej bezcelowego zamyślenia wyrwał ją dotyk na jej ramieniu. Wzdrygnęła się z zaskoczenia i spojrzała na “intruza”, którym okazał się srebrnowłosy mężczyzna. Westchnęła z ulgą i uśmiechnęła się lekko.
— Ciężko w szpitalu? — spytał, patrząc się na nią zmartwiony. Oczywiście, że zauważył to, że dziewczyna w ostatnich dniach była przemęczona, a on czuł się bezsilnie, nie mogąc jej w żaden sposób pomóc. Po pierwsze, nie wiedział jak. Po drugie, dziewczyna nie zgodziłaby się na to. Była bardziej uparta niż jej blond włosy przyjaciel, jednakże ta determinacja była swego rodzaju zachwycająca.
— Jest coraz więcej chorych. Nie mamy pojęcia co to jest, jak to leczyć, czy to choroba tylko naszej wioski. Shizune już zajęła się poinformowaniem okolicznych wiosek o problemie i zapytaniu się czy w nich też pojawiło się… to coś. — Westchnęła, opuszczając luźno ramiona.
— Powinnaś odpocząć. Jesteś zmęczona. Kiedy ostatnio byłaś w domu i jadłaś n o r m a l n y obiad? — Specjalnie podkreślił słowo “normalny”. Dziewczyna zjawiała się w domu rzadko. W dodatku jej posiłki składały się jedynie z kawy, na rozbudzenie, i z zwykłej bułki.
— Kakashi, nic mi nie jest — mruknęła, zamykając oczy. — Naprawdę, nie musisz się martwić, ale dziękuję ci. — Odwróciła się bardziej w jego stronę i uśmiechnęła się szerzej. — Byłeś u tego… popaprańca? — spytała, zmieniając temat. Nie lubiła rozmawiać o sobie. Krępowało ją to. Dlatego zawsze z łatwością przechodziła na coś innego. Kakashi wiedział to już od dłuższego czasu. Nie sprzeciwiał się temu. Nie chciał się z nią kłócić w szpitalu. Wolał porozmawiać na spokojnie w domu.
— U Sasuke? Byłem, nadal jest nieprzytomny. Ile może być w takim stanie? — zapytał, spoglądając na nią niepewnie.
— Stracił dużo czakry, sama nie wiem dlaczego. Dziwi mnie to bo Sasuke, mimo tego jaki jest, to jeden z najlepszych shinobi naszej wioski. Nie uważasz, że to dziwne, że pozwolił się tak pobić?
— Też uważam, że to dziwne. — Podrapał się po swoim podbródku. — Jednak nie mamy również dowodów na to, że coś takiego mogło się nie zdarzyć. Jest poszkodowany. Musimy się teraz zająć tym, by wrócił do swojej dawnej formy. Jeszcze nam się przyda w czasie konfliktu z Senju.
— Ta… — mruknęła bez entuzjazmu. Nadal nie pałała do niego bliższą sympatią. Nie potrafiła mu wybaczyć tego co zrobił. Skrzywdził ją, rozwalił jej psychikę. Nie mógł się spodziewać natychmiastowego wybaczenia lub nawet jakiegokolwiek wybaczenia. — Pójdę sprawdzić czy się nie obudził.
— Pójdę z tobą. — Kiwnął głową, ruszając za dziewczyną.
Oboje poszli pod salę w której leżał młody Uchiha. Byli zdziwieni, widząc, że chłopak nie jest już nieprzytomny. Sakura podeszła do niego i spojrzała się na bladą twarz. Westchnęła, wyciągając rękę do jego czoła by sprawdzić czy nie ma temperatury.
— Jak się czujesz? — zapytała typowo lekarskim tonem. — Boli cię coś?
— To nie jest teraz najważniejsze — mruknął, patrząc się na nią, ale swój wzrok zwrócił od razu w stronę Kakashiego. — Widziałem się z nim. To on mnie tak załatwił. Mam przekazać ci wiadomość… — Zacisnął palce na pościeli i zagryzł wargę. Nie mieli pojęcia czy było to z bólu czy z tego, że miał powiedzieć coś strasznego.
— Przekazać mi wiadomość? Jaką? — Zmarszczył brwi i podszedł bliżej niego. Wysunął stołek i usiadł obok łóżka.
— Nie mam pojęcia o co chodzi… Kazał mi to zapamiętać i… zapamiętałem. — Westchnął widocznie, przypominając sobie słowa Satoshiego. — “Czas biegnie nieubłaganie do przodu, a nikt nie jest w stanie go zatrzymać czy cofnąć. Energia księżyca pozwoli to zrobić. Bądź czujny, Kakashi. Księżyc to czas, czas to ty, ty to księżyc.” — Skończył recytować to co kazał mu przekazać lider Gekko.
— Kakashi? — Sakura spojrzała na niego zaskoczona. — Co to może znaczyć? Wiesz o co mu chodziło? — Spojrzała na jego zdezorientowaną twarz.
Kakashi nie miał pojęcia o co mogło chodzić. Nie wiedział dlaczego Senju stwierdził, że jest jakimś księżycem. Nie miał pojęcia o co chodzi w tym wszystkim z czasem. Nic nie wiedział.
— Nie. Nie mam pojęcia o co mu chodziło. Jest niezrównoważony psychicznie — stwierdził bez większego zastanowienia.
Cała trójka patrzyła po sobie, nie wiedząc co powiedzieć. Nikt nie miał pojęcia o co mogło chodzić, jednak dziewczyna wpadła na pomysł, by udać się do Tsunade, gdyż to właśnie kobieta mogła znać odpowiedź na słowa własnego syna.
— Sakura, idź do domu. — Usłyszała w pewnym momencie głos swojego współlokatora. — Jesteś już zmęczona. Ja zostanę jeszcze chwilę u Sasuke. — Westchnął i spojrzał na chłopaka. — Wiem, że jesteś wykończony, ale i tak musimy porozmawiać.
— Tak, Hokage… — mruknął bardzo cicho. Wiedział, że praktycznie nikt się nie zwracał do niego w tak oficjalny sposób. Dlatego też Sakura nie udawała swojego zdziwienia, a Kakashi udawał, że tego nie zauważył.
— Dobrze, ale nie za długo — powiedziała Haruno, kierując się ku wejściu. — Pójdę jeszcze do Tsunade. Obiecałam jej, że przyjdę. — Uśmiechnęła się do Hatake, który spojrzał na nią.
Wyszła z sali i od razu skierowała się ku domowi Jiraiyi.
Na miejscu była kilkanaście minut później. Po drodze zaszła do sklepu kupić coś słodkiego. Wiedziała, że Tsunade tego brakuje bo od jakiegoś czasu Jiraiya ograniczył jej słodycze w jej codziennej diecie. Sakura jedynie się z tego śmiała, że aż tak restrykcyjnie podszedł do jej zaleceń względem zdrowia mistrzyni Haruno. Drzwi otworzyła jej Tsunade, gdyż Jiraiyi nie było obecnie w ich wspólnym mieszkaniu. Blondynka uśmiechnęła się, widząc dziewczynę i jej wzrok momentalnie spoczął na siatce z zakupami.
— Kupiłaś? — zapytała wiedząc, że dziewczyna od razu będzie wiedziała o co chodzi.
— Tak. Przemyciłam całe opakowanie — szepnęła konspiracyjnie, choć wiedziała, że i tak nikt jej nie usłyszy. W głębi duszy i tak chichotała na zachowanie Tsunade, dorosłej kobiety.
W jej oczach pojawiły się iskierki szczęścia i momentalnie przepuściła Sakurę w drzwiach.
— Musimy porozmawiać. — Sakura westchnęła, przechodząc obok niej i kierując się prosto na kanapę.
— Chodzi o Kakashiego? — Dziewczyna była zdumiona, że jej mistrzyni tak dobrze ją zna, ale z drugiej strony mogła przypuszczać, że przy niej była jak otwarta księga. — Coś mocniejszego? — dopytała, stając w futrynie. Wystarczyło jedno spojrzenie Sakury, a starsza Senju już znała odpowiedź.
Gdy kobieta zniknęła w kuchni, dziewczyna rozsiadła się wygodniej na kanapie i strzeliła z obolałego karku. Była zmęczona, co było po niej widać. Odłożyła siatkę z zakupami na stół, a po chwili dostrzegła idącą w jej kierunku Tsunade, która niosła dwie czarki i butelkę sake.
— A więc? Co się stało? — zapytała, gdy odłożyła naczynia i butelkę na stolik. Usiadła obok Sakury i nalała trunku do obu szklanek. Przeważnie Haruno nie piła. Nie lubiła alkoholu i nie ukrywała się z tym, ale w tym momencie coś ją podkusiło żeby tknąć tak znienawidzonego napoju. Wzięła czarkę i wypiła na raz jej zawartość. — Czyli coś poważniejszego — stwierdziła kręcąc głową pobłażliwie i uśmiechając się z czynu swojej podopiecznej.
— Sasuke wrócił — poinformowała ją. — Został schwytany przez Satoshiego. Miał przekazać Kakashiemu pewne słowa i… nikt nie wie co one znaczą. Dlatego przyszłam do ciebie. — Spojrzała się na nią, szukając nadziei na pomoc. — Tylko ty możesz wiedzieć o co chodzi. A przynajmniej tak sądzę. — Pomasowała swoją skroń. Od przemęczenia bolała ją głowa i wiedziała, że picie alkoholu w takim stanie nie będzie najlepszym rozwiązaniem, lecz w dziwny sposób potrzebowała tego.
Tsunade wypiła powoli zawartość swojego naczynia i nalała obu kolejną kolejkę. Gdy Sakura sięgnęła po nią, kobieta odgoniła jej dłoń, chcąc by przystopowała na razie.
— Co to były za słowa? — zapytała, uważnie obserwując twarz różowowłosej. — Są aż tak straszne, że potrzebujesz czegoś na odwagę? — Uniosła jedną z brwi.
— “Czas biegnie nieubłaganie do przodu a nikt nie jest w stanie go zatrzymać czy cofnąć. Energia księżyca pozwoli to zrobić. Bądź czujny, Kakashi. Księżyc to czas, czas to ty, ty to księżyc.” — szepnęła, powtarzając słowa, które przekazał im Sasuke. — Co to znaczy? — Uniosła głowę ku górze, wbijając przenikliwe spojrzenie w Tsunade.
Senju aż się wzdrygnęła, słysząc te słowa. Zrobiła się bledsza niż zwykle i zacisnęła dłoń na swoim udzie. Nie miała pojęcia skąd jej syn mógł wiedzieć o informacjach na temat Kakashiego. W dodatku tak ściśle tajnych. Na myśl przyszedł jej tylko jeden człowiek. Zdradziecki mnich świątyni ognia, który wychował Satoshiego. To właśnie w tej świątyni doszło do pewnego zdarzenia, przez które Kakashi był celem młodego Senju.
— Skąd on o tym wie… — szepnęła zaniepokojona i momentalnie podniosła się na równe nogi a następnie zaczęła krążyć niespokojnie po pomieszczeniu. — Przecież to miała być ścisła tajemnica — mówiła jakby sama do siebie, czym powodowała jeszcze większe zmartwienie u Sakury, która nie miała pojęcia o co mogło chodzić.
— Tsunade, o co chodzi? Możesz mi to wytłumaczyć? — Tymi słowami zwróciła uwagę blondynki na swoją osobę.
— Kakashi, a raczej cały klan Hatake, posiadają moc którą pieczętuje się na samym początku ich życia. Kakashi jest, jak to Satoshi ujął, księżycem i nie ma w tym ani grama kłamstwa. To po prostu metafora. — Westchnęła i usiadła na kanapie. Od razu wzięła dużego łyka z butelki nie przejmując się tym, że i Sakura w tamtym momencie piła z nią.
Dziewczyna zmarszczyła brwi, nie wiedząc co się dzieje. Nie miała o niczym pojęcia i nadal nie wiedziała co mógł oznaczać ten księżyc. Czekała na dalsze wyjaśnienia Tsunade, ale ta nie kwapiła się do tego. Zastygła w bezruchu w pewnym momencie.
— Do czego jest ci potrzebna ta moc, Satoshi — zwróciła się do nieobecnego syna. — Sakura, musisz pilnować Kakashiego. W szczególności w okolicach gdy będzie miał urodziny. Dziewiąty września… urodziny Kakashiego a zarazem pełnia księżyca.
— Mogę wiedzieć dlaczego? Proszę, nie mogę żyć w niewiedzy jeżeli ta sprawa tyczy się jego… — mruknęła niespokojnie, skubiąc swoją koszulkę. — Dobrze wiesz dlaczego — dodała lekko się rumieniąc.
— Kakashi, jak i jego ojciec a także inni przodkowie z klanu Hatake, posiadają moc cofania czasu. Niestety działa to raz na całe ich życie. Dlatego też od pokoleń ta moc jest pieczętowana w niemowlakach, jednak nie jest to stałe. Z każdym miesiącem, podczas pełni, ich ciała są ładowane energią księżyca, która jest dla nich nieodczuwalna. Gdy użytkownik osiągnie pełne naładowanie, może cofnąć się nawet o kilkanaście, albo o kilkadziesiąt, lat wstecz. Dlatego nie mam pojęcia skąd wziął się pomysł, by to wykorzystać. Jeżeli Satoshi doprowadzi swój plan do spełnienia, Kakashi umrze — mruknęła na końcu gdy skończyła opowiadać o drzemiącej w Hatake mocy.
Sakura pobladła na ostatnie zdanie. Nie mogła sobie nawet wyobrazić jak srebrnowłosy umiera. To było tak nierealne, że aż bała się o tym myśleć. Co prawda już raz umarł, podczas ataku Paina na wioskę, ale wtedy został wskrzeszony. Jak się domyślała, teraz nie byłoby takiej możliwości.
— Muszę mu o tym jak najszybciej powiedzieć. Jego życiu zagraża poważne niebezpieczeństwo! — pisnęła, zrywając się z kanapy. Zacisnęła mocniej palce na koszulce.
— Najpierw się uspokój. W takim stanie mu nie powiesz, prawda? Do jego urodzin zostały dwa tygodnie. Zdążysz mu jeszcze powiedzieć. Powinien wiedzieć jak najwcześniej, ale ty powinnaś się najpierw uspokoić.
— Nie możesz ty mu o tym powiedzieć? — zapytała, patrząc z nadzieją na blondynkę. — Dlaczego to akurat mam być ja? Jesteś o wiele bardziej poinformowana. Wiesz o tym wszystkim więcej. — Próbowała się jakoś wymigać od powierzonego jej zadania.
— Sakura, obydwie dobrze wiemy dlaczego to właśnie ty mu to przekażesz. Nad tym nie ma żadnej dyskusji. Powiesz wtedy, kiedy będziesz w stanie. — Podniosła się i podeszła do niej, obejmując ją i wtulając w siebie. — Będzie dobrze, zobaczysz. Czy kiedykolwiek cię zawiodłam?
Nie oczekiwała odpowiedzi na swoje ostatnie pytanie. Sakura kiwnęła jedynie głową na znak porozumienia. Trwały jeszcze chwilę w uścisku, aż młodsza odsunęła się i usiadła na kanapie. Wzięła ponownie czarkę i wypiła od razu. Tsunade dołączyła do niej. Wyjęły czekoladę i próbowały jakoś odsunąć od siebie myśli o Satoshim i Kakashim. Zapiły wieczór, zajadając się również czekoladkami. Nawet Jiraiya, który wrócił godzinę po przyjściu Sakury, nie był w stanie przerwać “miłego” wieczoru dwóm kobietom. Wycofał się do sypialni i zostawił je same sobie.
Od Tasaka: No i mamy już czternasty rozdział. Zdradzę Wam tajemnicę, że pisałam go od... prawdopodobnie grudnia. Trochę czasu minęło, ale jak już raz siadłam to napisałam resztę. Mam nadzieję, że spodoba Wam się na tyle, że nie zabijecie mnie. XD
Poza tym mamy już końcówkę roku szkolnego. Pewnie większość z was jeszcze się edukuje. U mnie w tym roku było ciężko. Zagrożenie z chemii i fizyki się trzymało przez dłuższy czas, ale myślę, że udało mi się je poprawić.
No i jeszcze jedna sprawa. Zdając sobie sprawę, że popełniam diabelsko dużo błędów interpunkcyjnych, postanowiłam poprosić koleżankę o pomoc. Dlatego też ten rozdział został zbetowany przez Coco Vastille, za co jej z całego serduszka dziękuję . <3
No to... do następnego! Piszcie jak wam się podobał i wytykajcie ewentualne błędy.
Kiedy kolejnyyyyy rozdział??? Boże super sie czyta.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!
Od piątku mam oficjalne wakacje, więc chcę poświęcić je na pisanie - nie tylko WKB, ale też i kilku partówek + prace na konkursy.
UsuńMam już wynotowane co w następnym rozdziale będzie. Zostało jedynie przysiąść do pisania. :3
Nie mogę doczekać się następnych rozdziałów😍😍😍😍
OdpowiedzUsuńBoże,to jest świetne❤
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział?
Przecież Kakashi ma urodziny 15 września
OdpowiedzUsuńTak, to prawda. To był mój błąd podczas pisania. Teraz nawet nie pamiętam skąd wzięłam dziewiąty września.
UsuńDziewiąty września to dzień pomiędzy urodzinami ojca Kakashiego a Kakashiego, chyba że gdzieś się pomyliłam w obliczeniach XD
OdpowiedzUsuń